piątek, 14 września 2012

TATRY, Wrzesień


Jest baaardzo wcześnie, ludzie o takiej porze, nawet tu, w Tatrach, przekręcają się na drugi bok. Tym bardziej, że zaczęło padać...

Jak co roku, po dwa razy, ostatnio w Tatrach Słowackich. Po przerwie na kontuzje obu kolan. Jakieś inne wyjazdy w niziny, nad morza. Teraz powrót tam, gdzie chciałoby się być częściej, coraz częściej, coraz dłużej.

W zeszłym roku tylko Gorce - sporo tam, ale Tatrch tylko Kasprowy i Gąsienicowa i jakieś skrawki w Małej Łące. Spacerkiem. Teraz skok oczywiście w Słowackie, których więcej, choć droższe, to bardziej puste i mniej znane, mimo wszystko.



Padało, choć na razie raczej kapało, zanim wyszedłem. Może dać sobie spokój. Może pokręcić się po okolicy, koło schroniska. Może jednak szkoda czasu na kręcenie się dookoła. Mgła spora, przechodząca za chwile w tzw. mleko, ale perć w lesie jest całkiem wyraźna, gubi się tylko nieco na trawiastych łąkach. Z czasem znika zupełnie. Ale, oczywiście, oczywiście znów się pojawia i znów. Rozrzucone pnie drzew, lawirujemy wśród skałek, traw, ziół i przewróconych drzew. Za chwilę skończy się las. Jest mokro, chłodno, tajemniczo jeszcze bardziej niż zwykle.


Wreszcie, po godzinie, półtorej, już wśród kosodrzewiny mleko rozchodzi się i już tak tajemniczo nie jest, wreszcie coś widać. Zdobywam wysokość, są coraz wyższe skałki. Mgła i chmury na chwilę się rozstępują się, wreszcie prawie, prawie wszystko widać. Po obu stronach brzuchy znanych, nieznanych gór.




















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz