środa, 1 stycznia 2014

BĘDZIE SIĘ DZIAŁO


PRZEWIDYWANIE PRZYSZŁYCH ZDARZEŃ PRZYPOMINA WRÓŻENIE Z FUSÓW. JEDNO JEST PEWNE: W 2014 ROKU NIE BĘDZIEMY NARZEKAĆ, ŻE NIC SIĘ NIE DZIEJE. WYDARZENIE BĘDZIE GONIĆ WYDARZENIE.

W polityce – wybory do Europarlamentu i do samorządu, przetasowania na scenie politycznej, nowi gracze, wzrost lub spadek w sondażach. W gospodarce – chwiejna równowaga na niskim poziomie, rosnący garb długu publicznego i deficytu. W życiu Kościoła – kanonizacja Jana Pawła II, zmiana przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski i wizyta „ad limina apostolorum” polskich biskupów w Stolicy Apostolskiej.


W kulturze – niepewne losy filmu o Smoleńsku, filmy o Powstaniu Warszawskim, ważna nagroda teatralna. W sporcie – medale Polaków: spodziewane w zimowych igrzyskach i – niepewne – w mistrzostwach świata siatkarzy rozgrywanych w Polsce. Do tego okrągłe rocznice wyborów 1989 r., Powstania Warszawskiego i zdobycia Monte Cassino… Nie będziemy w tym roku narzekać na wydarzenia. Oj, będzie się działo.

W ubiegłym roku w polityce miało się dziać niewiele. To dopiero w nowym, 2014 r. – prognozowano – może dojść do zmian. Mniej więcej to się sprawdziło: nie działo się nic nadzwyczajnego. Ubiegły rok to w polityce przedbiegi do przedbiegów, a prawdziwe rozstrzygnięcia czekają nas w przyszłym roku, gdy wybierzemy parlament – a zatem również rząd – i przedłużymy kadencję, lub nie, obecnym mieszkańcom Belwederu. 

Na to, co się wtedy zdarzy, istotny wpływ będą mieć wydarzenia tego roku, rozpoczęte wiosenną kampanią do Parlamentu Europejskiego. Tegoroczne głosowania to sondaż: z ich wyników dowiemy się, co się może zdarzyć w przyszłości. Gdy któraś z partii osiągnie dużą przewagę, albo jakaś nowa, np. Polska Razem, utrzyma się ponad progiem, może to mieć wpływ na późniejsze wydarzenia. Wielu może dokonać rewizji swojej aktywności w polityce, a to może doprowadzić do sensacji.
Ten rok może namieszać, ale na kulminacje musimy poczekać. – Cykl wyborczy potrwa dwa lata, we wcześniejsze wybory do Sejmu nie wierzę – mówi prof. Piotr Gliński, socjolog i ekonomista z PAN. – Zbliża się jednak gorący czas, a im bliżej wyborów, tym większe prawdopodobieństwo przetasowań. 




Dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego doskonale pamięta, jak bardzo różniły się miedzy sobą wybory do Europarlamentu z lat 2004 i 2009. Pierwsze to apogeum zamieszania na scenie politycznej. Próg wyborczy przekroczyło osiem partii. Zaraz potem nastąpiło przesilenie, po którym polska scena zaczęła się układać na nowo.
Pięć lat później głosowanie przyczyniło się do uporządkowania sceny. W PE znaleźli się reprezentanci tylko czterech partii. W tym roku może powtórzyć się któraś z tych sytuacji – przypomina Jarosław Flis. 

Jednak podstawy do przewidywania są słabe, a sytuacja niepewna. Można spodziewać się wszystkiego. Także zakonserwowania polskiej sceny politycznej. Zamieszanie lub uporządkowanie mogą wzmocnić wybory samorządowe. 
„Sondażowe” wybory do Europarlamentu dla wyborców i polityków to ważny test na to, z kim warto iść, a z kim trzeba dać sobie spokój, tłumaczy dr Jarosław Flis. Jednak, jak pokazali politycy Unii Wolności w 2004 r., każdy kapitał da się szybko roztrwonić. 
Czy w 2014 r. spadek notowań rządzącej PO pogłębi się? – O bliskim końcu rządzącej partii słyszymy od 5 lat. Platforma traci, ale ma nadal spory potencjał. Poza tym może jej pomóc PiS, którego notowania rosną, ale prezes Jarosław Kaczyński zawsze może powiedzieć coś niemądrego. Gdy mówił o śląskości, jako zakamuflowanej opcji niemieckiej, stracił na Śląsku jedną czwartą głosów – mówi Jarosław Flis. 

Politycy PO przebąkujący, że w nowym roku w gospodarce powieje optymizmem, zdumiewają Ireneusza Jabłońskiego z Centrum im. Adama Smitha. Pozytywne zdarzenia w gospodarce, nabieranie tempa rozwoju, nie biorą się same z siebie, zaznacza. Potrzeba impulsu. Tymczasem o przełomowych działaniach o charakterze systemowym w gospodarce, w systemie fiskalnych, prawie gospodarczego, prawie pracy itp. – które uwolniłyby naturalną przedsiębiorczość i aktywność Polaków w życiu ekonomicznym – nie słychać.
– Dlatego oczekiwanie, że się samo poprawi, że gospodarka sama naprawi się, wyjdzie ze stagnacji jest naiwnością – zaznacza dr Jabłoński. Tym bardziej, że w otoczeniu gospodarczym Polski, u partnerów z UE, jest jeszcze gorzej, problemy zasypują dodrukowaniem pieniędzy. – Dlatego jestem sceptykiem co do szans na rozkwit gospodarczy w Nowym Roku. 

Jak przewiduje prof. Piotr Gliński, polska gospodarka, opierająca się głównie na przedsiębiorczości polskich biznesmenów, będzie powoli „tykała”. Tymczasem jeden, czy dwa procent rozwoju to dużo za mało. – My musimy, jak twierdzą ekonomiści, rozwijać się w tempie czterech procent, bo to dopiero da pewną dynamikę i możliwość rozwiązywania kwestii długu publicznego, czy deficytu. To nad nami będzie wisiało w 2014 r.! Jeżeli nie poprawi się katastrofalnej ściągalności podatków, przekroczymy progi ostrożnościowe, gospodarka będzie cały czas na krawędzi. Grozi nam też w każdej chwili – wskutek zaniechań rządu – zapaść finansów publicznych. A następnego OFE, pozwalającego gasić pożar, nie będzie.

Wydarzeniem kulturalnym, ale i politycznym 2014 r. będzie film Antoniego Krauzego o katastrofie Smoleńskiej, jeśli… uda się go skończyć. – Gwarancji nie ma, to zależy od wsparcia jakie otrzymamy – mówi Maciej Pawlicki, producent filmu, publicysta.
Środków na razie nie ma, trwa zbiórka pieniędzy i oczekiwanie na decyzję Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej w sprawie dofinansowania produkcji. – Mamy gotowy plan, projekt, ekipę, część zdjęć. Jest silna determinacja, żeby ten film powstał, ale bez dotacji z PISF, będzie to trudne. 

Po raz pierwszy w tym roku zostanie przyznana nagroda im. Zygmunta Huebnera „Człowiek teatru”. Ogłoszenie wyników i uroczyste wręczenie nagrody ma nastąpić w marcu. Maciej Pawlicki ma nadzieje, że nagroda będzie ważna dla polskiego teatru przeżywającego trudny czas. – W wielu miejscach popadł w galop głupoty i prowokacji, jako jedynej treści, mam nadzieję, że nadejdzie wreszcie czas otrzeźwienia – mówi. – Chodzi o to, żeby do głosu doszli ci, którzy mają coś do powiedzenia, a nie ci, dla których pomysłem na sztukę jest obrażanie uczuć religijnych, tzw. przewartościowania i granie głupot. Jestem przekonany, że bunt widzów przeciwko hochsztaplerstwu i prowokacji, z którym już mamy do czynienia, miał swój dalszy ciąg, że teatr wróci do przyzwoitości. 
Wydarzeniami, zdaniem Pawlickiego, będą dwa filmy związane z Powstaniem Warszawskim, którego 70. rocznica minie w tym roku. „Kamienie na szaniec” Roberta Glińskiego i „Miasto 44” Jana Komasy. Miłośników serialu „Czas honoru” ucieszą zapewne nowe, acz retrospektywne odcinki serialu, rozgrywające się w czasie Powstania. – Pojawi się w nich mój bratanek Antoni Pawlicki, który zniknął w poprzedniej serii.

Rocznice wyborów z czerwca 1989 r., zdobycia Monte Cassino, wreszcie wybuchu Powstania Warszawskiego. 2014 r. to czas okrągłych rocznic. Politycy będą chcieli je wykorzystać, by wokół nich budować swoją pozycje. Rządzący zechcą wykorzystać je do zorganizowania święta władzy. Zrobi to Bronisław Komorowski, choć i Donalda Tuska nie zabraknie w telewizji, przypuszcza prof. Piotr Gliński. Rocznice wykorzystają szczególnie ci, którzy mają dostęp do najważniejszych mediów.
– W Polsce główne media – uczestniczą w tym trzy główne telewizje i parę wysokonakładowych gazet – służą propagandzie, mówią to, co rządzący chcą słyszeć – mówi prof. Gliński. – Nie informują, lecz propagują. To demoralizujące i destrukcyjne dla życia społecznego. Nic się w tej sprawie w najbliższym czasie nie zmieni.

Premier, zamiast rządzić, rozwiązywać problemy społeczne, ociepla wizerunek, otacza się dziećmi: a to afrykańskimi, a to z kliniki Budzik, wyciąga z zakamarków życia prywatnego żonę i stawia na pierwszej linii frontu propagandowego. To wszystko jest niefajne – ocenia prof. Gliński. – I będzie takie. I pod tym względem niczego lepszego się nie spodziewam – mówi.
Socjologowie tłumaczą, że w życiu społecznym istnieje prawdopodobieństwo wydarzenia nieprzewidywalnego. – W Polsce takim wydarzeniem – potencjał ku temu jest, nagromadził się w ostatnich latach – byłaby jakaś forma buntu pracowniczego – tłumaczy prof. Gliński. – Ożywienie obywatelskie, pracownicze, religijne jest wyraźne. Jakie formy przyjąłby ewentualny bunt, nie wiadomo, ale wiadomo, że ta bomba już tyka.

Optymiści spodziewają się w czasie zimowych igrzysk w Soczi (odbędą się w lutym) sukcesów podobnych do tych z poprzednich, w Vancouver. Polacy zdobyli wtedy sześć medali, najwięcej w historii zimowych występów. Jak obliczono, Polacy mają dwanaście szans medalowych, w czterech konkurencjach. A zwykle spełnia się jedna na trzy.
– W rachubę wchodzą cztery medale i to uznalibyśmy za sukces – tłumaczy Leszek Masierak, kierownik działu sportowego ITVL. Nie wystąpi już co prawda Adam Małysz, ale wystartuje Justyna Kowalczyk. I to jest, według Masieraka, murowy kandydat do medali w Soczi. Oprócz niej skoczkowie, biathlonistki, łyżwiarki i łyżwiarze szybcy. 



Najważniejszą imprezą w sportach zespołowych w tym roku będą dla nas mistrzostwa świata w siatkówce mężczyzn, które odbędą się we wrześniu. Nieprzypadkowo odbędą się w Polsce, od lat w tej dyscyplinie sportu osiągamy sukcesy. Ale czy będzie tak tym razem, pewności nie ma. Przeciwnie.
– Zachowanie naszych siatkarzy jest niewiadomą. Po znakomitym początku w 2012 r., gdy wygraliśmy Ligę Światową i wydawało się, ze jesteśmy na wielkiej fali, był blamaż na igrzyskach w Londynie – przypomina Leszek Masierak. – Potem nie było lepiej: nie dostaliśmy się do finału Ligi Światowej, przegraliśmy mistrzostwa Europy. Zmiana trenera na niedoświadczonego Stefana Antigę jest ryzykowne. Ściany pomagają gospodarzom, ale bardziej prawdopodobny jest blamaż niż sukces na miarę tego z Japonii sprzed pięciu lat.

RADOŚĆ EWANGELII 

O TYM CO ZDARZY SIĘ W 2014 ROKU W ŻYCIU KOŚCIOŁA MÓWI MARCIN PRZECISZEWSKI, REDAKTOR NACZELNY KATOLICKIEJ AGENCJI INFORMACYJNEJ


W lutym dojdzie do bardzo ważnego wydarzenia, wizyty wszystkich polskich biskupów w Stolicy Apostolskiej, we wszystkich istotnych kongregacjach, radach, której zwieńczeniem będzie spotkanie z papieżem Franciszkiem. Każda diecezja złoży dokładne sprawozdanie według zagadnień, jakimi zajmują się poszczególne dykasterie watykańskie. Rady czy kongregacje, będą dobrze przygotowane do dyskusji o problemach, czy sektorach działalności Kościoła lokalnego, dając odpowiednie wskazówki. Papież wygłosi podsumowanie, które będzie absolutnie programowe dla konkretnego Kościoła. Możemy oczekiwać wiele cennych wskazań, które ożywią i zdynamizują dzieło Nowej Ewangelizacji w Polsce. Bo w tym nurcie przebiega pontyfikat Ojca Świętego Franciszka, o czym najlepiej świadczy adhortacja Franciszka „Evangelii Gaudium” (pol. Radość Ewangelii), ogłoszona na zakończenie Roku Wiary.
Na początku marca, kolejne ważne wydarzenie: wybory nowego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Za wcześnie, żeby przesądzać, kto nim zostanie, ale przez tą zmianę personalną zacznie się najpewniej nowy etap historii Kościoła w Polsce. Na tym samym spotkaniu, dojdzie do pierwszego, w historii Episkopatu, szkolenia medialnego biskupów. Możemy oczekiwać poprawy relacji Kościoła z mediami, co jest niesłychanie ważne we współczesnym świecie. 

Fotografie: Marcin Żegliński
27 kwietnia, w święto Bożego Miłosierdzia, stanie się to, na co wszyscy niecierpliwie czekamy. Nastąpi kanonizacja Jana Pawła II z udziałem całego chrześcijańskiego świata. Jan Paweł II był powszechnym, globalnym autorytetem dla Kościoła, ale i współczesnego świata. Należy oczekiwać w Rzymie pielgrzymów, z różnych kontynentów, w podobnej liczbie, jak podczas beatyfikacji, a wówczas było ok. półtora miliona ludzi. To pokaże olbrzymi głód duchowy dzisiejszej Europy, współczesnego świata, ale zarazem siłę żywego Kościoła, który tam się zbierze.

Będzie to zarazem wielkie święto wiary i Miłosierdzia dla całego Kościoła współczesnego. Papież był Polakiem, dlatego obchody kanonizacji odbędą się we wszystkich polskich miastach, będą uroczystości liturgiczne, telebimy, będą bardzo różne spotkania przygotowujące, które zresztą już się odbywają. Jest to kolejna wielka szansa, jaką Pan Bóg i Stolica Apostolska nam dają na początku tego roku i wciąż na początku tego wieku. Wskażą w osobie Jana Pawła II – który nie jest postacią z tak odległej historii, że musimy czytać jakieś dzieła, by go sobie przypomnieć, lecz mamy go wciąż w oczach – najlepszy chyba z możliwych wzorców apostolskich.

Długo żadne wydarzenie w Kościele nie będzie się równało z kanonizacja Jana Pawła II. Będziemy mogli się skupić na przygotowywaniu kolejnego wielkiego wydarzenia, Światowego Dnia Młodzieży w Krakowie w 2016 r. To olbrzymia szansa dla Kościoła w naszej części Europy, wydarzenie umożliwiające ożywienie naszej wiary, w tym duchu, jaki przynosi wspomniana adhortacja, czyli wezwanie do Kościoła radosnego, otwartego, z wielkim dynamizmem apostolskim. Zaprezentowana jeszcze w starym roku w Episkopacie adhortacja to program dla Kościoła, dla każdego z nas, nie tylko na Nowy Rok. W Nowej Ewangelizacji, każdy z nas, także świecki, musi uczestniczyć. Zachęcałbym do poważnego i głębokiego studiowania tego dokumentu, absolutnie programowego – tym bardziej, że napisany jest prostym językiem, czyta się go bardzo łatwo – i wyciągnięcia wniosków.

Wojciech Dudkiewicz
wdd@onet.eu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz