poniedziałek, 11 listopada 2013

SZYBSZA OD PIŁSUDSKIEGO


KONIEC 1918 ROKU PRZYNIÓSŁ POLSCE NIE TYLKO NIEPODLEŁOŚĆ PO PONAD STU LATACH ZABORÓW. TAKŻE (ACZ ZNAJ PROPORCJUM MOCIUM PANIE) STRASZLIWĄ EPIDEMIĘ GRYPY. 


Przyszła razem z wojskiem, które pod koniec wojny przemierzało setki kilometrów. Grypa odnotowane najpierw w okolicach Lwowa, przyjechała koleją do Krakowa, by jesienią, kilka tygodni przed brygadierem Józefem Piłsudskim, wracającym z Magdeburga, pojawić się w Warszawie.
Strach miał duże oczy, mówiło się: rano jesteś zdrowy, a wieczorem idziesz do piachu. Ale niebezzasadnie, wszak ludzie padali jak muchy. Ulica mówiła, że to zaraza, a o grypie zaczęto przebąkiwać dopiero w październiku. Komisja zdrowia publicznego przy odchodzącej do historii Radzie Regencyjnej, na początku listopada ostrzegała przed grypą i wskazywała, co robić, by nie zachorować. M.in. trzeba było… unikać zgromadzeń.



Ale to akurat w czasie, gdy Polacy przejmowali władze, rozbrajali zaborców, tworzyli polskie instytucje, wiecowali, wiwatowali tłumnie na cześć brygadiera Piłsudskiego, było raczej niemożliwe. Nic dziwnego, że warszawskie szpitale późną jesienią 1918 r. były przepełnione, lekarstw było jak na lekarstwo, a do odkrycia penicyliny było daleko.
Hiszpanka (początkowo sądzono, że grypa przyszła z Hiszpanii, stąd jej nazwa) zabiła kilkadziesiąt mln ludzi na całym świecie, wielokrotnie więcej niż I wojna światowa. Śmierć ofiar grypy hiszpanki była w większości spowodowana wirusowym krwotocznym zapaleniem płuc.

Po latach, po eksperymentach na małpach okazało się, że atak układu odpornościowego na zakażone mikrobami płuca był tak silny, iż niszczył płuca. Wyjaśnia to, dlaczego hiszpanka zabijała głównie młodych ludzi (20-40 lat) – to właśnie młode osoby mają najsilniej działający układ odpornościowy.
W oswobodzonej, ale i chorującej na hiszpankę Warszawie, wiele złego zrobiła (auto-)cenzura prasowa. Gazety zajmowały się wtedy wyłącznie polityką: powrotem Piłsudskiego, rewolucją w Niemczech i Rosji, abdykacją cesarza. O grypie milczano, najpewniej obawiano się wybuchu paniki. Hiszpanka była obecna tylko w nekrologach. Gazety były pełne śmierci po „krótkich i ciężkich cierpieniach”. Czytało się je – jak dziś prasę reżimową – między wierszami. 

Witold Dudziński

wdd@onet.eu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz