Czas wielkich imprez sportowych sprzyja nadzwyczajnym niesportowym wydarzeniom. Może działać uspokajająco na politykę, albo… wprost przeciwnie.
Czy igrzyska w Soczi odegrają istotną rolę w polityce? Oczywiście: będą miały i już mają - podkreśla poseł Witold Waszczykowski, były wiceminister spraw zagranicznych, były wiceszef BBN, dyplomata. Niech nikt nie ma wątpliwości: to właśnie ze względu na zbliżającą się imprezę wyszli z więzień Michaił Chodorkowski, członkinie grupy Pussy Riot, a także aktywiści GreenPeace zatrzymani na Morzu Barentsa. Putin, chcąc uniknąć złych opinii, złej atmosfery wobec imprezy, złagodził retorykę wypowiedzi i postępowanie.
Rozmowa z Witoldem Waszczykowskim
Oczywiście, że będą miały i już mają. Igrzyska już sporo namieszały, chyba nikt nie ma wątpliwości, że to właśnie ze względu na zbliżającą się imprezę wyszli z więzień Michaił Chodorkowski, członkinie grupy Pussy Riot, a także aktywiści GreenPeace zatrzymani w ub.r. na Morzu Barentsa. Prezydent Władimir Putin, obawiając się, żeby nie doszło do jakiejś formy bojkotu, chcąc uniknąć złych opinii, złej atmosfery wobec imprezy, złagodził retorykę wypowiedzi i postępowanie. Było to widać na niedawnym szczycie Unia-Rosja. Trwało bardzo krótko, ale pokazało tendencje: prezydent Putin zajął stanowisko niesłychanie pojednawcze. Nie głosił żadnych antyukraińskich tez, podkreślił, że Rosja pomaga narodowi ukraińskiemu, a nie temu, czy innemu ugrupowaniu politycznemu, czy rządowi, zapowiedział, że Rosja nie wycofa pożyczki dla Ukrainy, ani porozumień gazowych, jeśli zmieni się tam władza.
To retoryka, a zmiany w postępowaniu?
Też było je widać. Przypomnę, że w związku z wprowadzeniem zakazu propagandy homoseksualnej spotkał się z ostrą krytyką niektórych środowisk na Zachodzie. To skłoniło go do złagodzenia kursu na czas igrzysk, stwierdzenia, że nowe regulacje nie będą respektowana na terenach olimpijskich, że ze strony władz nic nie grozi sportowcom homoseksualnym. To może tylko gest w stronę Zachodu, ale znając kontekst itp. wydaje się znaczący. Oczywiście, już od lat tego typu wydarzenia, jak igrzyska, mistrzostwa Europy, czy mistrzostwa świata w piłce nożnej nie są już tylko zawodami, rywalizacją ważną tylko dla kibiców, sportowców, trenerów, czy działaczy. Organizuje się je z politycznym zamysłem. Chodzi o to, by pokazać się, żeby pokazać kraj, jego piękno, siłę i zdolności organizacyjne. Przecież rząd PO i PSL, ale i poprzedni, rząd Prawa i Sprawiedliwości, chciał, żeby mistrzostwa Euro 2012 nie tylko pobudziły gospodarczo Polskę, ale stały się też zaczynem współpracy Polsko-Ukraińskiej. Oczekiwano, że na bazie ważnej, wspólnej imprezy, dojdzie do zbliżenia, połączenia infrastrukturalnego Polski z Ukrainą, co byłoby podstawą do budowy subregionu środkowo-europejskiego.
Co się nie powiodło.
Fot. Marcin Żegliński |
Mówi pan, że na czas igrzysk Rosja złagodniała. Czyli, gdy mina, wszystko wróci do normy?
W dużej mierze tak, bo ambicje imperialne Rosji były, są i będą ogromne, szczególnie za rządów ekipy Putina. Za jaki czas, za kilka, kilkanaście tygodni, góra parę miesięcy, gdy Świat nie będzie już żył igrzyskami, lecz mistrzostwami świata w piłce nożnej w Brazylii, Putin wróci do swoich dalekosiężnych planów i ambicji imperialnych. Gdy bacznie przyjrzeć się temu, jak działała Rosja, wyraźnie widać, że Moskwa ma ambicje bycia graczem w kilku regionach, próbuje rozszerzyć, czy raczej odtworzyć strefę wpływów, jaką utraciła po rozwiązaniu ZSRS. Przypominają o tym nie tylko słowa Putina, ale konkretne działania wobec dawnych radzieckich republik.
Czy na wydarzenia na Ukrainie, gdzie władze nie przeprowadziły na razie frontalnego ataku na protestujących, najmocniejszych argumentów używając tylko wycinkowo, miało wpływ zachowanie Rosji?
Wspomniałem o złagodzeniu retoryki Rosji, nie wykluczam, ze prezydent Wiktor Janukowycz w pewnym momencie złagodniał pod wpływem retoryki Rosji. Przypomnę, że ugiął się, podjął rozmowy z opozycją, oferował nawet jej stanowisko premiera, zrezygnował – przynajmniej czasowo – z drakońskich ustaw antydemokratycznych, a nawet powyrzucał część ludzi związanych z Rosją, reprezentujących rosyjski punkt widzenia z otoczenia odwołanego premiera Mykłoły Azarowa. Możliwe, że stosunkowo miękka postawa Janukowycza wobec protestujących na Ukrainie jest rezultatem wstrzymania nacisku Rosji na niego. Ale można na to popatrzeć inaczej, można wyobrazić sobie, że to, co się dzieje na Ukrainie, ten chaos, ta wojna, kontrastująca z olimpijskim spokojem, pięknymi i wielkimi wydarzeniami w Soczi, mogłaby być na rękę Rosji.
W grze o Ukrainę?
Nie tylko. Także w kreśleniu wspomnianego sielankowego obrazu Rosji. Tyle, że prezydent Putin doskonale wie, że światowa opinia publiczna od dawna uważa, że rozgrywa swoją partię na Ukrainie, dlatego uznał, że gdyby doszło do siłowych rozwiązań, to również on byłby oskarżany, wikłany w to. W przypadku, gdy chce, żeby w świat poszedł pozytywny przekaz z Soczi, nie miał wyjścia: nacisnął na hamulec, powstrzymując Janukowycza od stosowania rozwiązań siłowych. Prawdopodobnie za jakiś czas, gdy nie zdarzy się coś nieoczekiwanego, gdy sytuacja nie wymknie się spod kontroli itp., należy liczyć się z zaostrzeniem kursu także na Ukrainie.
Ale w światowych mediach jest sporo informacji, które nie budują sympatycznego obrazu Rosji organizującej wielką imprezę w Soczi. Sporo mówi się o skandalach, aferach korupcyjnych, niszczeniu przyrody, zagrożeniach terrorystycznych, kłopotach z poruszaniem się w efekcie ogromnej mobilizacji służb bezpieczeństwa.
Wygra ten obraz, który będzie bardziej sugestywny. Czy zdominują imprezę informacje rysujące obraz wielkiego, pięknego święta sportowego, nowoczesnych budynków, lśniących nowością dróg i linii kolejowych, sportowych rekordów i medali. Czy raczej te, że jest to najdroższa dotychczas impreza sportowa, obarczona katastrofą ekologiczną, ogromnym poziomem korupcji – musiał tam kilkakrotnie interweniować sam Putin, ustawiając lokalnych wykonawców, zagrożeniem ze strony „czarnych wdów” czeczeńskich itp. Który obraz silniej przebije się, ten zdominuje oceny igrzysk. Na pewno Putin zrobił sporo i jeszcze sporo, żeby ten obraz był pozytywny, żeby igrzyska okazały się sukcesem propagandowym. I pewnie się okażą. Bo politycy, społeczeństwa krajów demokratycznych, wpadają w pułapkę. Z jednej strony dostrzegają negatywne strony imprezy, która pewnie w ogóle nie powinna tam się odbywać, ale z drugiej strony, wszyscy bardzo chcą mieć wielkie święto sportowe. I mają je.
Świat jest pod presją?
Bardzo silną presją działaczy, trenerów, a szczególnie sportowców, którzy przez wiele lat przygotowują się, rywalizują, chcą zdobywać medale. To dla nich zbyt duże wydarzenie, żeby miało ich ominąć. Także dlatego np. nie mogło być mowy o żadnym bojkocie imprezy. Mieliśmy w przeszłości przykłady bojkotowania igrzysk – w Moskwie, po sowieckiej inwazji na Afganistan, potem rewanż w Los Angeles. Nie dawało to efektów, były to tylko gesty, z których świat sportowy był niezadowolony. Co ciekawe, im mniej demokratyczny kraj, tym lepiej te igrzyska wyglądają. Proszę przypomnieć sobie igrzyska w Atenach, które przyczyniły się do późniejszego krachu Grecji, gdzie działano według zasady zastaw się, a postaw się. A z drugiej strony wspaniałe igrzyska w Pekinie, gdzie zachłyśnięto się medalami, oprawą, blichtrem, a o negatywnych skutkach świat się nie dowiedział. Igrzyska w Pekinie były tak wspaniałe, że cały świat zapomniał o… Bożym świecie.
Ma pan na myśli inwazję rosyjską na Gruzję przeprowadzoną w czasie igrzysk w Pekinie?
Oczywiście. To była inwazja pod osłoną igrzysk. W sierpniu 2008 r., gdy wszyscy politycy zajęci byli śledzeniem igrzysk, gdy prezydent USA George W. Bush oglądał zawody sportowe, armia rosyjska wkroczyła do Gruzji. Także to pokazuje, że czas wielkich imprez sportowych sprzyja nadzwyczajnym niesportowym wydarzeniom. Może działać uspokajająco na politykę, albo… wprost przeciwnie.
Rozmawiał Wojciech Dudkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz