wtorek, 29 października 2013

CZŁOWIEK Z GRUBEJ KRESKI

CZŁOWIEK NIEPRZECIĘTNY, POSTAĆ, KTÓRA SIĘ WYBIJAŁA, PATRIOTA ZAWSZE GOTOWY DO SŁUŻBY POLSCE. TAKIE OPINIE DZIŚ DOMINUJĄ. CZY BĘDĄ TAKIE SAME, GDY ŻAŁOBA JUŻ MINIE?




Chwila nie sprzyja krytyce. Jednak Tadeusz Mazowiecki był politykiem i politycznym ocenom będzie podlegać także po śmierci. Tym bardziej, że nie zawsze był postacią jednoznaczną. Krytyka nie będzie łatwa, bardzo ciężko będzie np. napisać prawdziwą, nie hagiograficzną książkę o Tadeuszu Mazowieckim. Widać to już dziś, po pierwszych okazjonalnych publikacjach i głosach hołubiących go środowisk.


Wielu zapamięta go jako doradcę strajkujących w Sierpniu ’80, pierwszego szefa „Tygodnika Solidarność”, opozycjonistę, pierwszego niekomunistycznego premiera po wojnie, czy człowieka, który firmował przemiany po 1989 r. Ale inni do tej beczki miodu dodadzą szczyptę dziegciu, wypominając mu publikacje z czasów stalinowskich, koncesje wobec komunistów i „grubą kreskę”. Jednak beczka miodu z łyżką dziegciu składają się na obraz nietuzinkowej postaci.
Tzw. szersza publiczność poznała Tadeusza Mazowieckiego jesienią 1980 r., gdy został szefem doradców komitetu strajkowego w Stoczni Gdańskiej. Był już wtedy politykiem, który z niejednego pieca chleb jadł. Zaczynał w 1946 r. w Stowarzyszeniu „PAX”, koncesjonowanej quasi opozycji, potem, w 1956 r. organizował Ogólnopolski Klub Postępowej Inteligencji Katolickiej, by rok później znalazł się wśród założycieli warszawskiego KIK, a w latach 1961-72 był, wybieranym z listy Frontu Jedności Narodu, posłem Koła „Znak”.

Stwierdzić, że w końcu lat 70. związał się z opozycją, to powiedzieć za dużo. Dystansował się wobec władzy, stając się jednym z sygnatariuszy protestu przeciwko ograniczającym do minimum suwerenność zmianom w Konstytucji, ale zachowywał też dystans wobec KOR-u i ROPCiO. Status niezależnego działacza katolickiego, zaprowadził go do Stoczni Gdańskiej w 1980 r. Aż do końca lat 80. był doradcą Lecha Wałęsy.
Zanim na początku 1981 r. został pierwszym redaktorem naczelnym powstałego właśnie wtedy „Tygodnika Solidarność”, szlify zdobywał, w latach 50. najpierw w tygodniku „Dziś i jutro”, środowiska Bolesława Piaseckiego, potem pełnił funkcję zastępcy szefa dziennika „Słowo Powszechne”, szefa „Wrocławskiego Tygodnika Katolików” i wreszcie, w 1958 r., miesięcznika „Więź”. Był nim aż do początku 1981 r.

Kiedy w 1988 r. jako jego doradca, uczestniczył w przygotowujących Okrągły Stół spotkaniach w Magdalence, a potem w samych rozmowach, stał się jednym z głównych twórców porozumienia, według którego w czerwcu 1989 r. odbyły się częściowo wolne wybory. Sam w nich nie wystartował, natomiast na krótko został szefem wznowionego „TS”.
Desygnowanie Mazowieckiego w sierpniu 1989 r., na premiera, w czym główną role odegrał Wałęsa, dla wielu, było zaskoczeniem. W sejmowym exposé mówił o „grubej linii”, która miała oznaczać brak odpowiedzialności rządu za stan gospodarki. Potem hasło przerobiono na „grubą kreskę”, określając nim pobłażliwość rządu dla patologii, za którymi stali komuniści, w tym tolerowanie niszczenia archiwów przez SB, które – pozornie – miała zagrażać wprowadzaniu reform. 


Jego rządy w latach 1989-1990 był okresem zmian gospodarczych, ale także opóźniania reform politycznych. Wszystko to razem odbiło się na popularności Mazowieckiego i jego rządu. Efektem była porażka w wyborach prezydenckich. W 1990 r.: przegrał nie tylko z Wałęsą, ale także Stanem Tymińskim. W konsekwencji musiał złożyć dymisję gabinetu. Pełnił co prawda funkcje szefa Unii Demokratycznej i przez kilka lat pełnił osobliwą rolę „spinacza” między skrzydłami tej partii, ale do wielkiej polityki już nie wrócił. Nie była nią np. rola specjalnego sprawozdawcy konfliktu w b. Jugosławii, wyznaczonego przez ONZ, z której zrezygnował w proteście przeciw bierności wspólnoty międzynarodowej w obliczu czystek etnicznych na Bałkanach.

Od czasu do czasu wypominano Mazowieckiemu udział w nagonce na biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka, skazanego w 1953 r. w pokazowym procesie na wiezienie. „Ku tej szkodliwej działalności kierowały ks. bp. Kaczmarka i współoskarżonych poglądy prowadzące do utożsamiania wiary ze wsteczną postawą społeczną, a dobra Kościoła z trwałością i interesem ustroju kapitalistycznego” – pisał m.in. Gdy niedawno historyk Sławomir Cenckiewicz wypomniał publikacje, w których Mazowiecki wzywał w czasach stalinizmu do rozprawy z Żołnierzami Wyklętymi i emigracją niepodległościową, odpowiedział, że „[już] wiele razy mówił, że popełniał w młodości błędy”. 


W 1995 r. został odznaczony Orderem Orła Białego, natomiast w ub. r. – wysokie odznaczenie papieskie – Order św. Grzegorza. Wcześniej, w 1969 r. na 25-lecie PRL, otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Natomiast „Wyborcza” kilka lat temu wyróżniła go tytułem „Człowieka dwudziestolecia”.
W ostatnich latach życia pełnił rolę mentora, ojca-założyciela III RP. Krytykował projekt IV RP, stając się symbolicznym patronem rządu Donalda Tuska (i krytykiem opozycji), a potem patronem prezydentury Bronisława Komorowskiego, u którego, aż do śmierci zajmował stanowisko etatowego doradcy ds. polityki krajowej i międzynarodowej.
Tadeusz Mazowiecki zmarł 28. października, w dniu swoich imienin, w wieku 86 lat.


Wojciech Dudkiewicz
wdd@onet.eu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz