sobota, 7 czerwca 2014

Co nam zostało z Prymasa


Co łączyło i łączy trzy postaci, o których szczególnie głośno jest w ostatnich miesiącach i tygodniach: świętych Jana Pawła II i Jana XXIII i Sługę Bożego Stefana Wyszyńskiego? Niejedno, w tym ich przyjaźń.


Badania na temat podjął ks. dr Jerzy Jastrzębski z Wyższego Metropolitarnego Seminarium Duchownego w Warszawie. Proponuje przy tym spojrzenie na tę z perspektywy miłości i sprawiedliwości. To właśnie one, jego zdaniem należą do najbardziej charakterystycznych cech tych wielkich postaci.




Każdy z nich był z jednej strony człowiekiem rzeczywiście wrażliwym, miłosiernym, ciepłym, ale z drugiej sprawiedliwym, czyli stanowczym, odważnym, mającym jasno określone relacje Wobec Boga, siebie i bliźnich. – Gdyby szukać wspólnego mianownika tej przyjaźni, można wskazać, ze jej kamieniem milowym mogłaby być teologia rzeczywistości ziemskiej, przypominająca, ze chociaż zbawienie jest przede wszystkim łaską, to jednak Bóg oczekuje od nas współpracy z tą łaską, czyli angażowania się w sprawy tego świata – podkreśla ks. dr Jastrzębski.

Wszyscy trzej byli zaangażowani. A kardynał Wyszyński przypominał często, że człowiek jest istotą cielesno-duchową. Żyjąc na ziemi, dojrzewa do nieba, ale „trzeba pamiętać, że Chrystus przyszedł na tę ziemię, że Kościół zostawił na tej ziemi i nikt nie wejdzie do nieba, kto nie szedł przez tę ziemię. Na tej ziemi mamy się uświęcić, udoskonalić i z tej ziemi pójdziemy do nieba, nie inaczej, tylko z tej ziemi” – mówił Prymas w 1958 roku.

Zanurzeni w świecie

Gdy spojrzeć uważnie na kardynała Wyszyńskiego, ale i świętych papieży, znajdziemy wiele dowodów na to, że każdy z nich był uduchowiony, ale z drugiej strony bardzo zaangażowany w świat, w którym żył. - Kardynał Wyszyński pisał z jednej strony tak wiele głębokich słów w „Zapiskach Więziennych”, a jednocześnie interesował się katolicką nauką społeczna – zwraca uwagę ks. dr Jastrzębski. – Dawał temu świadectwo w czasie uwięzienia w Stoczku Klasztornym, kiedy zanotował „Bodaj, czy nie ja jeden w tym domu przestudiowałem >>Kapitał<< Marksa trzy razy, poczynając jeszcze w Seminarium”.
Konsekwencja tych studiów były liczne przestrogi przed komunizmem i słynne zdanie, ze nie można być jednocześnie dobrym katolikiem i prawdziwym socjalistą. Prymas Tysiąclecia był głęboko zanurzony w Bogu, a jednocześnie głęboko zanurzony w świecie, który go otaczał.

Ten sam rys osobowości cechował Jana XXIII. Nietrudno dostrzec jego głębokiego zakorzenienia w Bogu, rzetelnej pracy duchowej. - Zadziwiające jest to, że Święty Papież był nie tylko biegły w sprawach duchowych, ale również w sprawach tego świata. Był przecież wyśmienitym dyplomata watykańskim – ocenia ks. dr Jastrzębski.
Wyrazem tego mogą być jego działania w czasie II wojny światowej, gdy pomagał w ratowaniu Żydów, m.in. z Bałkanów, Niemiec, Słowacji, albo gdy przyczyniał się do zniesienia embarga Anglików na dostawy żywności dla głodującej Grecji. Ale także później, gdy podjął się zainicjowania reformy Kościoła, poprzez zwołanie Soboru Watykańskiego II. – A przecież mógł powiedzieć: ja już jestem stary, mam 77 lat, niech reformy przeprowadzi mój następca – zwraca uwagę ks. Jastrzębski. Jednak postąpił inaczej, pamiętał doskonale, że do Nieba idziemy przez Ziemię i że Bóg nas rozliczy kiedyś z tego, jak czynimy sobie Ziemię poddaną.

Boskie i ludzkie

W podobnym duchu myślał również św. Jan Paweł II. Wszyscy, wielokrotnie mogli się przekonać, że nawet w czasie wielkich celebracji przeżywał tajemnicze zjednoczenie z Bogiem, które malowało się na jego twarzy. - Któż z nas nie pamiętna jego medytacji w ciszy w katedrze na Wawelu, kiedy nawet spikerzy telewizyjni zamilkli, bo uznali, że modlący się Papież nie potrzebuje komentarza – zwraca uwagę ks. Jastrzębski.

Ten rozmodlony następca św. Piotra nie był jednak oderwany od życia. Była zapatrzony w Niebo, ale stamtąd stąpał po Ziemi. To dlatego odważnie przestrzegał przed rozpoczynaniem wojny w Zatoce Perskiej. I dlatego wyruszył w pierwsza zagraniczną pielgrzymkę do zagrożonego przez teologie wyzwolenia Meksyku. To dlatego wreszcie napominał Polaków, ze naród, który zabija własne dzieci jest narodem bez przyszłości

Każdy z przywołanych trzech hierarchów był człowiekiem umiejętnie łączącym troskę o sprawy Boże i ludzkie. Każdy z nich doskonale rozumiał, że miłość wyraża się przez sprawiedliwość. Czyli przez wypełnianie obowiązków względem Boga, siebie i bliźnich. Każdy z nich nauczał, że miłość musi być miłosierna i sprawiedliwa zarazem. Nie jest abstrakcyjna, jest konkretna. To dlatego m.in. w tradycji Kościoła powstał katalog uczynków miłosiernych, co do ciała i co do duszy. Zresztą ta zasada dotyczy wielu dziedzin życia. Doskonałym tego przejawem jest np. podział we wspólnocie zakonnej.

Będą „Zapiski”

Prezentacja rozważań ks. dr Jerzego Jastrzębskiego była chyba najciekawszym fragmentem sesji „Co nam zostało z dziedzictwa Prymasa Wyszyńskiego”, która odbyła się w Domu Arcybiskupów Warszawskich, w 33. rocznicę jego śmierci. A najważniejszą informacją była zapowiedź kardynała Kazimierza Nycza wydania „Zapisków” kard. Wyszyńskiego, czyli tzw. Pro memoria, notatek, które Prymas sporządzał przez lata i to codziennie.

Kardynał Nycz nawiązał do wystąpienia biografa Prymasa, Ewy Czaczkowskiej, która omawiając te obszary jego życia, które wymagają dalszych badań, wymieniała m.in. temat opieki, sprawowanej przez kard. Wyszyńskiego nad katolikami ze Związku Sowieckiego (miał specjalne uprawnienia od Stolicy Apostolskiej, ale też swoich informatorów, dzięki którym regularnie opracowywał raporty o sytuacji katolików na Wschodzie), ubolewała, że „Zapiski” znane są tylko we fragmentach i były udostępniane tylko części badaczom.

– Od trzech lat rozmawiam z wieloma ludźmi, także znaczącymi biskupami na temat krytycznego, naukowego przygotowania i sukcesywnej publikacji „Zapisków” – powiedział kard. Nycz. – jest konieczne i ta sesja też mi to potwierdziła. Chodzi o to, żeby historycy mogli pracować w oparciu o konkretne źródła, żeby wszyscy mieli równy dostęp do nich. Powoli tworze zespół poważnych historyków, nadszedł czas, żeby to zrobić.

Czas dla świętego

O. Gabriel Bartoszewski OFMCap, wicepostulator procesu kard. Wyszyńskiego, w interesującym wystąpieniu poinformował, na jakim etapie jest proces beatyfikacyjny i czy jest szansa, by wynieść na ołtarze Prymasa Tysiąclecia w 1050. rocznicę Chrztu Polski. Najprostsza odpowiedź brzmi: nie wiadomo, bo to proces skomplikowany.
– Cieszę się, że o. Gabriel zachował się dyplomatycznie i nie powiedział wprost, kiedy mogłaby się odbyć ta beatyfikacja, bo jest jeszcze spora niewiadoma. Nie szafujmy terminami – zalecał potem kard. Nycz. Rozpoczęty w 1989 r. proces został zakończony w 2001 r., a akta przesłane do Stolicy Apostolskiej. Przesłuchano ponad 60 świadków, a po kilku latach prace zostały spowolnione. Zeznania świadków muszą być opracowane, pisma Prymasa poddane cenzurze teologicznej, trzeba zbadać dokumenty o życiu i działalności kandydata. Trzeba uwzględnić uwagi, przeanalizować cnoty przyszłego błogosławionego, które powinny być uznane za heroiczne.

Jak ujawnił o. Bartoszewski, pojawiły się też nowe dokumenty, dotyczące ks. Prymasa, np. materiały mówiące o aresztowaniu. Co dalej? Po pozytywnym werdykcie Konsystorza, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych przedstawi wyniki ustaleń Papieżowi Franciszkowi, a potem – gdy zostanie wydany dekret o heroiczności cnót - będzie można rozpatrzyć dokumenty o cudownym uzdrowieniu za wstawiennictwem sługi Bożego. A potem jeszcze tłumaczenie na język włoski.
Trzeba zatem sporo cierpliwości. - To dużo pracy, ale ufajmy, pamietając, że nadchodzi czas dla każdego świętego - dodał o. Bartoszewski

Wojciech Dudkiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz