Jak co roku środowisko związane z Kręgiem Pamięci Narodowej i Komitetem Katyńskm spotka się przy krzyżu Traugutta, w miejscu, gdzie przed 150 laty Rosjanie stracili ostatniego przywódcę Powstania Styczniowego.
Robią to od końca lat 70. – dwa razy w roku, 22 stycznia, w rocznicę wybuchu powstania i 5 sierpnia, w rocznicę stracenia Romualda Traugutta – mówi Andrzej Melak, jeden z organizatorów uroczystości.Głównym organizatorem uroczystości, które kontynuowały tradycję z lat 30., a w czasach PRL uważanych za nielegalne, był jego młodszy brat Stefan. Po jego śmierci w katastrofie smoleńskiej w 2010 r. pałeczkę przejął Andrzej Melak.
– Dla Stefana 5 sierpnia kończył się w… Częstochowie. Piątego zawsze brał udział w uroczystościach pod krzyżem Traugutta, a następnego dnia wyruszał na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy. Takich pielgrzymek odbył 37.
Kosy na sztorc
W rodzinie Melaków o Powstaniu Styczniowym nie dowiadywano się tylko z lektur. Mieli okazje posłuchać wspomnień prababci, urodzonej jeszcze w 1848 r. Jej opowieści wprowadzały małych chłopaków, w świat powstańczych potyczek, do których dochodziło pod Warszawą.
Prababcie w opowieściach wspierał dziadek, który prowadził kuźnię. Jego barwny opis sposobu przekuwania kos na sztorc przez powstańców Andrzej Melak pamięta do dziś. Wiele lat później taką scenę, jakby żywcem wziętą z opowieści dziadka, ujrzał na słynnym obrazie Artura Grottgera „Kucie kos”.
– Te relacje miały wpływ na nasze poważniejsze zainteresowanie się dziejami Powstania Styczniowego – mówi Andrzej Melak. Wszak jego mit posłużył Polakom do odbudowy niepodległej Rzeczypospolitej po I wojnie światowej.
Potem, działając w Kręgu, organizując uroczystości, bracia Melakowie dowiadywali się, jak powstanie było – lub stawało się – ważne dla ludzi.
– Na uroczystościach, odczytach i prelekcjach, których zorganizowaliśmy setki, skupialiśmy przedstawicieli wielu różnych środowisk – od robotniczych do naukowych, twórców kultury i rzemieślników, młodzież szkolną i studencką, harcerzy, kombatantów Armii Krajowej i żołnierzy wyklętych, duchownych z całego kraju. Uczestniczyli w nich także krewni i potomkowie powstańców, w tym bliscy straconych przywódców powstania.
Za zgodą Niemców
Krzyż Traugutta stoi w parku jego imienia, w pobliżu ul. Konwiktorskiej i Sanguszki. Właśnie tu więziony w pobliskiej Cytadeli, i skazany na karę śmierci, Traugutt, a wraz z nim i czterech innych członków powstańczego rządu miał zostać powieszony. Park Traugutta powstał w 1925 r., na dawnych terenach fortecznych. Twórcy parku wkomponowali park w istniejące tu forty Legionów i Traugutta. Dziś stoją tu także dwa głazy, jeden upamiętnia tamten dramat, a drugi mówi o pochowaniu w tym miejscu w 1920 r. szczątków pięciu osób, które skojarzono z ofiarami egzekucji. Gdy po latach zbadano szczątki – dodajmy - nie udało się potwierdzić, ze należały do straconych bohaterów
Postawiony w 1916 r. – za zgodą niemieckich władz okupacyjnych – krzyż przetrwał prawie 80 lat. W latach 70. krzyż był już spróchniały, państwo nie chciało łożyć na jego remont, wiele wskazywało, ze władze go usuną. Wtedy sprawą zainteresował się Cech Krawców i Rzemiosł Włókienniczych najpierw sfinansował remont, a potem, w 1994 r. ufundował nowy, nieco mniejszy krzyż.
Traugutt został aresztowany w kwietniu 1864 r. konspiracyjnym mieszkaniu w nieistniejącym już dziś domu przy dawnej ul. Smolnej, w odludnej części Powiśla, obok skarpy, na której mieści się dziś budynek Muzeum Wojska Polskiego. Traugutt ukrywał się tu pod nazwiskiem Michała Czarneckiego. Tu powstawały powstańcze rozkazy, instrukcje, odezwy. Na terenie muzeum umieszczono w 1963 r. pamiątkowy głaz, nieopodal, na pylonie mostu Poniatowskiego, zawieszono, ufundowaną w 1921 r. tablicę pamiątkową.
Testament ks. Karłowicza
Gdy w połowie lat 70. z inicjatywy ks. Wacława Karłowicza, ks. bp. Władysława Miziołka i Stefana Melaka powstał Krąg Pamięci Narodowej, jako jeden z celów działalności uznano zachowanie pamięci o polskich zrywach powstańczych, poprzez organizowanie odczytów, wystaw i uroczystości.
- Zamawialiśmy Msze Święte z intencjami za Ojczyznę i bohaterów powstania na 22 stycznia i 5 sierpnia – wspomina Andrzej Melak. Uroczystości w latach 70. I 80. odbywały się z asystą bezpieki. – Pamiętam ze stanu wojennego, jak byliśmy śledzeni, gdy modliliśmy się, składaliśmy kwiaty pod krzyżem Traugutta i szliśmy do archikatedry na Mszę św.
Od połowy lat 70. do 2007 r. kazania w czasie Mszy głosił zawsze Wacław Karłowicz, ich przyjaciel i mistrz. Po raz ostatni zrobił to miesiąc przed swoimi 100. urodzinami i kilka miesięcy przed śmiercią. Melak pamięta je doskonale. Ks. przypominał okoliczności tamtej egzekucji to np., że Rosjanie siłą zgromadzili 30 tys. warszawiaków wokół szubienicy, a podczas wieszania rosyjska orkiestra grała wojskowe marsze.
– Przywołując relacje historyków, ks. Wacław podkreślił, że ściągnięci pod przymusem padli na kolana i zaśpiewali suplikację „Święty Boże”. – Ksiądz zawarł w tym kazaniu swój testament, w którym zobowiązał nas do podtrzymania pamięci o tych, którzy oddali swoje życie za Ojczyznę – mówi Andrzej Melak.
Witold Dudziński
\
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz