To połączenie polskiej spontaniczności, woli walki, z zachodnioeuropejskim profesjonalizmem trenera Stefana Antigi - mówi o fenomenie polskich mistrzów swiata w piłce siatkowej ks. Mariusz Zapolski.
Jak Ksiądz zareagował na sukces polskiej drużyny siatkarskiej?
Ks. Mariusz Zapolski, duszpasterz sportowców archidiecezji warszawskiej, proboszcz parafii Narodzenia NMP w podwarszawskich Pieczyskach:
Z wielką radością. Oglądając finał, zastanawiałem się nad fenomenem naszej drużyny. To jakieś połączenie polskiej spontaniczności, woli walki, z zachodnioeuropejskim profesjonalizmem trenera Stefana Antigi. Patrzyłem na trenera z podziwem. Nie rzucał się w oczy, cały czas w cieniu, gdzieś obok zawodników. Był aniołem stróżem, który podpowiada, jak grać, jak wykorzystywać swoje talenty. Jakby mówił: to nie ja gram, to wy gracie, wygrywacie, ja tylko wam podpowiadam, jak to zrobić. To coś wspaniałego. Przez wiele lat grał w Polsce, poznał nasza siatkówkę i naszą mentalność. Ktoś powiedział, że Polaków nie można na siłę wychować, ale można porwać za sobą. Antiga to wie i potrafi wydobyć z naszych zawodników to, co najlepsze i tonować to, co może być balastem.
Ale gdy skreślił z drużyny Bartosza Kurka, chyba nie zanosiło się na to?
Rozmawiałem z moim sąsiadem, złotym medalistą igrzysk z 1976 r. z drużyny Huberta Wagnera. Powiedział mi: zaufajmy Antidze, on wie, co robi! Skład ułożył bardzo mądrze, czego dziś mamy wspaniałe efekty. Widziałem w tej drużynie jedność. To coś pięknego, gdy drużyna tworzy wspólnotę. I myślę, ze trenerowi szczególnie na tym zależało, żeby to był team, który się cieszy ze zwycięstw, ale i wspiera w trudnych chwilach. Szkoda, że nie oglądaliśmy większości meczów w otwartej telewizji.
Ksiądz nie oglądał wszystkich meczów Polaków?
Tylko mecz otwarcia i finał, podobnie zresztą, jak większość moich parafian. Dobrze, że finał był otwarty. Gdybyśmy jednak na bieżąco cieszyli się z wszystkich meczów, to może jeszcze bardziej młodzi ludzie zachwyciliby się – i słusznie – siatkówką.
Rozmawiał Wojciech Dudkiewicz
Rozmawiałem z moim sąsiadem, złotym medalistą igrzysk z 1976 r. z drużyny Huberta Wagnera. Powiedział mi: zaufajmy Antidze, on wie, co robi! Skład ułożył bardzo mądrze, czego dziś mamy wspaniałe efekty. Widziałem w tej drużynie jedność. To coś pięknego, gdy drużyna tworzy wspólnotę. I myślę, ze trenerowi szczególnie na tym zależało, żeby to był team, który się cieszy ze zwycięstw, ale i wspiera w trudnych chwilach. Szkoda, że nie oglądaliśmy większości meczów w otwartej telewizji.
Ksiądz nie oglądał wszystkich meczów Polaków?
Tylko mecz otwarcia i finał, podobnie zresztą, jak większość moich parafian. Dobrze, że finał był otwarty. Gdybyśmy jednak na bieżąco cieszyli się z wszystkich meczów, to może jeszcze bardziej młodzi ludzie zachwyciliby się – i słusznie – siatkówką.
Rozmawiał Wojciech Dudkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz