Czy premier Ewa Kopacz rzeczywiście wróciła ze szczytu klimatycznego w Brukseli z tarczą? Tak, jeśli przyjąć, że każdy ruch nowej premier to sukces.
Przywódcy krajów Unii Europejskiej uzgodnili, że ograniczą emisję dwutlenku węgla (CO 2), ale biedniejsze kraje, w tym Polska, będą mniej tym obciążone. Polska może utrzymać system darmowych pozwoleń na emisję do 2030 r. Do tego roku 40 proc. uprawnień do emisji CO 2 kraje o PKB poniżej 60 proc. średniej unijnej, w tym Polska, będą mogły przekazywać elektrowniom za darmo.
Sama premier uważa, że otrzymaliśmy wszystko, o co walczyliśmy, ale nie trudno to zakwestionować. – Polska będzie musiała wydać ponad 100 mld zł, by wypełnić podjęte zobowiązania, a to przełoży się na wyższe koszty energii – twierdzi Zbigniew Ziobro, szef Solidarnej Polski. Najpewniej podwyżek nie będzie w czasie rządów Kopacz, ale Zderzy się z nimi kolejny rząd.
– Bierzemy na plecy ogromny worek kamieni, a jak każdy kraj, który musi nadrabiać wielkie jeszcze ciągle różnice rozwojowe, idziemy mocno pod górę – twierdzi Jarosław Kaczyński, prezes PiS. Część komentatorów uważa, że sugerował, że za brakiem polskiego weta wobec ustaleń szczytu, który zapowiadała Ewa Kopacz, może stać Donald. To on, na początku piastowania funkcji szefa Rady Europejskiej, miałby do czynienia z poważnym kryzysem unijnym
Wojciech Dudkiewicz
Mówi prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski z Uniwersytetu Łódzkiego
To porażka, która tylko pozornie wydaje się zwyciestwem. Pytanie brzmi: jak przyjęte porozumienie zmienia stan prawny, który istniał w momencie rozpoczęcia negocjacji. Stan wyjściowy, ustalony w 2008 r., w pakiecie energetyczno-klimatycznym, w słynnej formule trzy razy dwadzieścia przewidywał, że do 2020 r. ma być zredukowana emisja CO2 o 20 proc., 20 proc. energii ma być produkowanej z tzw. odnawialnych źródeł i o 20 procent ma być podniesiona efektywność energetyczna. Jeśli przedłużono o 10 lat horyzont czasowy, ale zwiększono z 20 proc. do 40 proc. skalę ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, to przy tym samym roku odniesienia mamy wzrost zobowiązań o 100 proc. To na pewno nie jest sukces! Jeśli w wypadku odnawialnych źródeł energii, mamy zwiększyć ich udział w bilansie energetycznym z 20 proc. - co zakładał pakiet energetyczno-klimatyczny z 2008 r. - do 27 proc. - co ma być ogólnoeuropejskim celem udziału energii z tych źródeł - to znów mamy spory wzrost obciążeń, co też nie jest żadnym sukcesem. Przeciwnie.
Mówi Zbigniew Ziobro, lider Sprawiedliwej Polski:
Ewa Kopacz zgodziła się na zaostrzenie restrykcji paktu klimatyczno-energetycznego wobec polskiej gospodarki, co stawia w dramatycznej sytuacji Polskę i każdego Polaka, który zapłaci więcej za prąd. Kwestia tkwi w szczegółach i na tym polega makiaweliczne działanie władzy, która chce stworzyć wrażenie, że wszystko jest w porządku i „…nic się nie stało”. Premier Kopacz wynegocjowała darmowe pozwolenia, ale jest ich za mało. Już sama grupa PGE potrzebuje ich dwa razy więcej i zapłaci aż 37 mld zł więcej. To, co zrobiła na szczycie Ewa Kopacz, przelicza się na dodatkowe kwoty, które będziemy musieli zapłacić. Nawet Donald Tusk wynegocjował w 2008 r. lepsze warunki. Dzięki temu Polska nie odczuła tak mocno konsekwencji tych zapisów. W Polsce 90 proc. energii pochodzi z węgla, który jest najtańszym źródłem pozyskiwania energii, a pakiet klimatyczny chce węgiel zlikwidować. Czyli będziemy musieli pozyskiwać energię np. z gazu, który musimy kupić w Rosji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz