poniedziałek, 14 lipca 2014

Dacie radę


Tytuł książki jest optymistyczny, jak podejście do sprawy uzależnień głównego bohatera, dr Bohdana Tadeusza Woronowicza, znanego psychiatry i terapeuty.

Woronowicz: doktor nauk medycznych, specjalista psychiatra, seksuolog, specjalista psychoterapii uzależnień, inicjator nowoczesnych rozwiązań terapeutycznych oraz organizacyjnych w lecznictwie odwykowym w Polsce. Wieloletni szef Ośrodka Terapii Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.




Ponadto pierwszy Powiernik Klasy A (niealkoholik) w polskiej Wspólnocie AA, autor wielu artykułów naukowych i popularnonaukowych oraz kilku specjalistycznych książek o uzależnieniach. W skrócie: człowiek-instytucja. I ten człowiek-instytucja, opowiedział dziennikarce Karolinie Prewęckiej o swoich doświadczeniach z uzaleznieniami. Wyszła z tego niezła lektura dla niejednego.

Dopóki nie odmówisz

Na takich spotkaniach – autorskich, mitingach ze znanym, ciekawym człowiekiem – ludzie pytają o wszystko, a na pewno o różne kwestie związane z uzależnieniami, najczęściej od alkoholu, bo ich jest najwięcej. Tym razem, w kościele Świętej Trójcy na Solcu w Warszawie, jak zresztą często, interesowało ich, kiedy należy się niepokoić, gdzie jest granica, której przekraczać nie wolno. Co jest takiego, ze może nasunąć podejrzenie, ze jesteśmy uzależnieni, albo wkrótce zacznie się.
Opowiada wtedy, jakie są te objawy ostrzegawcze i zaleca, żeby na nie czekać, tylko przestać pić, palić, grac itp. Zaleca też zastosowanie się do propozycji zawartej w powiedzeniu zaczerpniętym z Trzeźwych myśli*: „Nigdy nie wiesz, od czego jesteś uzależniony, dopóki sobie tego nie odmówisz”. Mówi też, że to wszystko jest w jego… książce.

Sięga do konkretnych przykładów, żeby pokazać, zilustrować. W książce jest sporo świadectw osób uzależnionych, z którymi gdzieś, kiedyś w życiu i w pracy spotkał się, których wysłuchał, którym – w jakimś sensie i stopniu pomógł. I one tez opowiadają swoimi słowami i sytuacjami, jak to było, co to było i jak to z ich nałogiem było.

Łowcy nagród

Ludzie pytają: jak to jest ze statystykami, jakie jest prawdopodobieństwo wyjścia z uzależnień, nawet gdy się bardzo chce, czy w ogóle warto próbować. Czy chociażby jeden do dwóch? – Aż tak dobrze nie jest – mówi. – Liczymy, że mają mniej więcej trzydzieści procent szans, czyli że wyjdzie mniej więcej co trzeci, który chce wyjść z nałogu.

Pytają doktora: czy jeżeli ktoś np. w dzieciństwie jadł bez opamiętania, kompulsywnie jedzenia, to ma tendencje do uzależniania się, czy to jakiś sygnał ostrzegawczy na przyszłość? - Taka osoba ma szanse, że jak posmakuje czegoś innego, niebezpiecznego, to także może się to przerodzić w kompulsję, uzależnienie – mówi Woronowicz.

W książce dr Woronowicz kreśli portret osoby podatnej na uzależnienie. Są dwie grupy osób, które mają większe szanse niż inni na uzależnienie. Pierwsza to ci, którzy nie potrafią żyć w zgodzie z samymi sobą i z otoczeniem. Nie umieją znaleźć swojego miejsca w rzeczywistości i w związku z tym częściej niż inni przeżywają stany przygnębienia, mają trudności w kontaktach z innymi. Druga to łowcy nagród, którym nie wystarczają otaczające nas bodźce. Potrzebują czegoś więcej. Gdy pierwsi i drudzy trafia na dodatkowe bodźce, nie łatwo im z nich zrezygnować.

Sam nie wyjdziesz

Często pytają go, czy można samemu z tego wyjść. Odpowiada, że nie i nie zna prawie nikogo, kto wyszedł sam. – Nie chodzi tylko o zaprzestanie picia, palenia, grania, kompulsywnego jedzenia lecz przede wszystkim o zmianę swojego życia, funkcjonowania – mówi im. – A tego można nauczyć się tylko od innych ludzi. To można zrobić tylko przy wsparciu innych; tych, którzy są specjalistami, terapeutami, lekarzami, itp., ale przede wszystkim tych, którzy mają własne doświadczenia w radzeniu sobie z chorobą.
Bo, że to choroba, a nie chwilowa przypadłość doktor Woronowicz dowiedział się nie tylko z książek, także z z codziennego kontaktu z uzależnionymi. Choroby sam organizm nie pokona, za słaby jest. Musi sięgnąć po pomoc z zewnątrz, po wsparcie innych.

Nie da się samemu przejść programu Dwunastu Kroków. Sam pomysł tej terapii zakłada udział innych osób. Ktoś musi nauczyć, jak z tych dwunastu kroków korzystać, jak je wprowadzać w życie. – To musi zrobić ktoś, kto sam tego doświadczył - mówi. – W programie spełnia role nauczyciela. To tzw. sponsor, czyli osoba, która uczy uzależnionego korzystania z programu, która sama kiedyś zrobiła 12 kroków.
Tytuł książki jest optymistyczny. I o to chodziło – przyznaje dr Woronowicz. - Bo ludzie nie wierzą, że można poradzić sobie z uzależnieniem, a ja znam tysiące osób, które sobie z tym poradziły – mówi. Trzeba uwierzyć.

Wojciech Dudkiewicz

Fot. Marcin Żegliński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz