piątek, 24 października 2014

Nie o take Polske czyli za demokratyczną dekoracją

Bilans polskiej transformacji jest pozytywny, bo udało się pozbyć niewydolnego i zbrodniczego systemu, co nie oznacza, że III RPRL jest krajem szczęśliwości. Przeciwnie, jako Polacy straciliśmy bardzo dużo i bardzo dużo trzeba odbudować.


[wstępna wersja, poprawionna może potem]

Takie mniej więcej ogólne wnioski wypływają z 10. Festiwalu Obywatela, który odbył się w Łodzi. Jarosław Górski z fundacji „Obywatele Obywatelom” i pisma „Nowy Obywatel” - organizatorów festiwalu, podkreśla, że w tym roku, z okazji jubileuszu imprezy i 25-lecia rozpoczęcia transformacji ustrojowej, zaproszono gości, którzy byliby w stanie poddać te 25 lat refleksji. I chyba im się udało.

– Pojawiło się wielu znanych ekspertów, którzy na Polską rzeczywistość spojrzeli z bardzo różnych stron – podkreśla Jarosław Górski. Wnioski nie są wesołe, a swoistym memento, czy też podsumowaniem, było ostatnie z festiwalowych spotkań – z Justyną Chrapowicz – przewodniczącą i założycielka Solidarności w niemieckiej sieci sklepów Lidla. Zwolniono ją z pracy tylko za to, że próbowała bronić praw pracowniczych w wielkiej niemieckiej firmie zarabiającej na Polakach ciężkie miliony.

Pogoda dla bogaczy

A propos pieniędzy. Szczególnie interesująca była debata na temat wzajemnych związków polityki ekonomicznej, fiskalnej oraz demokracji. Grający w niej pierwsze skrzypce prof. Witold Modzelewski z Uniwersytetu Warszawskiego, współtwórca polskiego systemu fiskalnego oraz krytyk jego późniejszych zmian, pytany, jak uzdrowić system podatkowy, które podatki podnosić, a które obniżać, stwierdził, że jesteśmy w takim momencie, że powinniśmy pomyśleć, by w ogóle rozbić obecny system i zacząć budować go od nowa. I pomyśleć o takich rozwiązaniach podatkowych, jakich jeszcze w ogóle nie przewidywaliśmy.

I Modzelewski i red. Rafał Woś z „Gazety Prawnej” mówili, że szczególnie fatalnym efektem transformacji było to, że biznesowi i mediom głównego nurtu udało się wmówić ludziom, że podatki zawsze są czymś złym, marnotrawionym, że służą tylko tym, którzy są u władzy i koryta, po to, żeby mogli się obłowić. W obiegu publicznym nie ma refleksji, że podatki czemuś służą i dzięki nim kraj może się rozwijać. Wmówiono nam, że uciekanie od zobowiązań wobec innych, czyli okradanie ich, jest czymś dobrym i służy jakiemuś dobru.

Jest natomiast duże przyzwolenie na oszustwa podatkowe, a każda kampania wyborcza przynosi hasła obniżenia podatków. Tymczasem w Polsce są one jednymi z najniższych w Europie. Problem jest w czymś innym – mówił prof. Modzelewski: mają fatalna strukturę. Mamy do czynienia z podatkiem degresywnym, który powoduje, że im ktoś jest biedniejszy, tym więcej podatków płaci, tym mniej ma możliwości ucieczki od podatków.
Mają tę mozliwość natomiast ci, którzy zarabiają dużo i bardzo dużo. Trzeba zmienić system podatkowy tak, żeby nie dotykał najbardziej tych, dla których płacenie podatków jest zabraniem środków najniezbędniejszych do biologicznego przeżycia. I żeby zaczęli płaci ci, którzy najwięcej korzystają z dobra publicznego, np. przetargów, robią interesy z państwem, a podatków nie chcą płacić.

Obywatelka roku

Konieczność zmian systemowych to jeden z częściej pojawiających się w Łodzi postulatów. Prof. Leokadia Oręziak ze Szkoły Głównej Handlowej, zachęcała do budowy niemal od podstaw systemu emerytalnego. To, jej zdaniem, warunek, żeby udało się uratować, co jeszcze można uratować, a reformę i wprowadzenie obowiązkowych OFE i to, co się potem z nimi działo, uznała za klasyczny skok na kasę. Wyrwano od ludzi i od całego systemu ogromne fundusze, a żeby myśleć o emeryturach dla ludzi wchodzących dziś dopiero w dorosłe życie, musimy ten system zacząć odbudowywać.

Prof. Oręziak odwołała się do przykładu Chile, gdzie po 30 latach obowiązywania, tamtejszego OFE, system zbankrutował i państwo musiało przejąć jego funkcje i wypłacać starszym ludziom zasiłki, pozwalające im przetrwać. Od wiosny br. prof. Oręziak doradza władzom Chile w kwestii demontażu dotychczasowego skompromitowanego systemu emerytalnego. Podczas festiwalu redakcja „Nowego Obywatela” przyznała jej tytuł Obywatelki Roku za niezłomne i wytrwałe nagłaśnianie szkodliwości systemu OFE. Tytuł „Obywatela/Obywatelki Roku” ma być teraz przyznawany regularnie osobom szczególnie zasłużonym z punktu widzenia wartości bliskich „Nowemu Obywatelowi” i jego środowisku.

Motylek i Biedronka

Uzupełnieniem spotkania ze zwolnioną z Lidla (a dziś walczącą w sądzie o powrót do pracy) Justyną Chrapowicz – przewodniczącą i założycielka Solidarności w tej sieci, zwolnioną tylko za to, że próbowała bronić praw pracowniczych, była projekcja niewesołego filmu „Dzień Kobiet”, który nie został za bardzo zauważony (jest już/jeszcze dostępny na youtubie, polecamy), a pokazującego wyzysk pracowników w wyimaginowanej sieci sklepów-dyskontów Motylek (nie mylić z Biedronką).

Sieć nie była jednak aż taka wyimaginowana, bo wyraźnie kojarzyła się widzom i z Biedronką i z Lidlem. Lidl, wielka międzynarodowa korporacja szczycąca się wysokimi standardami, zwolniła przewodniczącą pod zmyślonymi pretekstami bezprawnego przejścia na etat związkowy, fałszowania podpisów i zorganizowania nielegalnej akcji protestacyjnej przed sklepami.
Pracowała w jednym ze sklepów Lidla w Łodzi. Problemy zaczęły się niemal od razu, po założeniu przez nią związku. Przełożony zaczął często ją kontrolować. Coraz częściej musiała pisać oświadczenia, dlaczego nie zrobiłamtego albo zrobiłam tamto. Firma podawała w wątpliwość nawet istnienie związku. Problemów było sporo i bardzo różnorodne. Gdy związkowcy zapowiedzieli wejście w spór zbiorowy, nastąpiło uderzenie. Chrapowicz i jej zastępcę zwolniono.

- Moim zdaniem Lidl dokonał prostej kalkulacji. Co mu się opłaca: czy zgodzić się na postulat związku i utworzyć Fundusz Świadczeń Socjalnych, czy zwolnić dwie osoby. I wybrali na zimno to drugie. Bo cóż z tego, że wygramy w sądzie za te 2–3 lata? Najwyżej wypłacą nam tę zaległą pensję. Ale koszty tego będą dużo niższe – mówiła Justyna Chrapowicz.

Może coś skapnie

Profesorowie: Ryszard Bugaj, Tomasz Grosse i Zdzisław Krasnodębski zastanawiali sie, jak to w ogóle możliwe, że doszło w czasie transformacji do takich wynaturzeń, jak te pokazane w czasie festiwalowych debat. Zastanawiali się m.in., w jakim stopniu miała na to wpływ mentalność dawnej opozycji antykomunistycznej, która przejęła władze, odchodząc od ideałów Solidarności.

Prof. Grosse zwrócił uwagę, że polskie elity od setek lat były przyzwyczajone do klientelizmu. Należy myśleć o interesach silniejszego (a nie słabszych, których trzeba pozostawić samym sobie), bo może nam co załatwić, może nam od niego coś skapnąć.
Wszystko to dzieje się w III RPRL, gdzie demokracja jest tylko iluzoryczna, jest fasadą, dekoracją dla rządów oligarchicznych. Może ta oligarchiczność nie jest dla przeciętnego polaka aż tak widoczna, jak oligarchiczność w Rosji, ale właśnie w takim, systemie, zdaniem panelistów, żyjemy, a jego codzienność jest dla zwykłych ludzi dotkliwa.

A propos Rosji: o tym, w jakim stopniu w naszej transformacji było i jest istotne to co się dzieje w Rosji zastanawiano się w kolejnej debacie. Wpływ jest spory, choć na ogół trudno dostrzegalny. Tymczasem, jak podkreślił Witold Jurasz, dyplomata, b. I sekretarz ambasady w Moskwie, polskie polskich służby dyplomatyczne są nieprzygotowane do wielkiej gry dyplomatycznej z mocarstwami. Rekrutacja do tych służb jest fatalna, często polega na zatrudnianiu znajomych królika. To zresztą często spotykany sposób robienia kariery w różnych miejscach w III RPRL.


Wojciech Dudkiewicz
fot. nowyobywatel.pl i w/w

1 komentarz:

  1. Relacja ciekawa, ale napisanie o Stowarzyszeniu "Obywatele Obywatelom" per "fundacja" moze zostac odebrane przez czlonkow organizacji jako gruba obelga ;-)
    Prosze o poprawienie i zwracanie uwagi na takie "detale", bo roznica jest mniej wiecej jak miedzy kapitalista-wlascicielem firmy, a syndykatem pracowniczym...

    OdpowiedzUsuń