środa, 5 listopada 2014

Czuli się bezkarni

Śmierć ks. Jerzego Popiełuszki została zaplanowana z zimną krwią. Sprawcy działali z premedytacją – podkreśla Jakub Gołębiewski z IPN, autor II tomu zbioru dokumentów w sprawie uprowadzenia ks. Jerzego.




Jak przyznaje Gołębiewski, autor opracowania „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1984”, nie jest to lektura łatwa –jest przeznaczona przede wszystkim dla badaczy i publicystów, ale także zwykli miłośnicy historii znajdą w nim lekturę ciekawą i pouczającą. Prawie 200 zgromadzonych w tym tomie dokumentów pokazuje, czym była PRL i jej zbrojne ramiona: MSW i SB, gdzie pracowali zabójcy księdza i ich przełożeni, najpewniej inspirujący tę zbrodnię.

Wszystkie powstały w 1984 r., od 19 października, dnia śmierci Księdza, do 10 grudnia, gdy powstał akt oskarżenia przeciwko sprawcom. Przeważająca część materiałów to protokoły przesłuchań oskarżonych w procesie toruńskim: Piotrowskiego, Chmielewskiego, Pękali i Pietruszki. Postępowanie prowadziła Prokuratura Wojewódzka w Toruniu, której 22 tomy akt kontrolnych śledztwa trafiło do IPN.

W granicach ryzyka

„Przy prawie każdej rozmowie ze mną i Pękalą na temat działań wobec Popiełuszki Piotrowski mówił, że ma akceptację na te działania ze strony swego bezpośredniego przełożonego Adama Pietruszki – mówił Waldemar Chmielewski.
Jego kolega z SB Leszek Pękala zeznał zaś, że był przeświadczony, że szczegóły akcji wobec ks. Popiełuszki zostały zaplanowane przez osoby mu nieznane, które „w przyszłości będą zainteresowane zatuszowaniem całej akcji. Takie rozumowanie pozwalało mi na działanie w granicach pewnego ryzyka, bez niepokoju o pozostawione ślady”.

Czy spokój mieli zapewnić tylko bezpośredni zwierzchnicy Grzegorza Piotrowskiego z IV Departamentu MSW, czy wsparcia udzielili ludzie z najwyższych szczebli resortu, kierowanego przez Czesława Kiszczak, a może jeszcze ktoś inny, tego nie wiemy. Niemniej zabójcy byli pewni siebie i działali niefrasobliwie.
W Bydgoszczy np. tak zamieniali tablice rejestracyjne samochodów, że zostali zauważeni nie tylko przez funkcjonariuszy obserwujących kościół, w którym Mszę św. odprawiał ks. Popiełuszko, ale i przez osoby postronne. Ciało zrzucili z tamy we Włocławku, choć nieco wcześniej widział ich patrol milicji.

Nóz do dokuczenia

Śledztwo z 1984 r. było – przynajmniej oficjalnie - traktowane priorytetowo. Początkowo prowadziła je prokuratura wojewódzka w Toruniu, ale dopiero, gdy przejęło je Biuro Śledcze, spec-jednostka MSW, wyraźnie przyspieszyło. Niemniej MSW i SB stały się sędziami we własnej sprawie.

Uwagę zwraca dokument protokół przesłuchania Piotrowskiego z końca października 1984 r., podczas którego opisał przygotowania do porwania ks. Popiełuszki. Jak wyjaśnił, nakazał Chmielewskiemu i Pękali zgromadzenie „przedmiotów przydatnych do akcji dokuczenia ks. Popiełuszce”. Od sznura, przez nóż, saperkę, worek, eter, kajdanki, fałszywe tablice rejestracyjne i torbę z kamieniami.

Pierwsza próba dokuczenia – gdy Piotrowski, przy pomocy Chmielewskiego i Pękali próbowali rozbić pędzący samochód z księdzem, działaczem Solidarności Sewerynem Jaworskim i kierowcą, nie udała. Trzeba było podjąć drugą.

Sąd manipulował

Analiza materiałów śledztwa wskazuje, że niektóre okoliczności sprawy, nie są wyjaśnione z całą pewnością. - Nie możemy wyjaśnić, dlaczego w ogóle ks. Popiełuszko zginął, choć przecież uciekł Waldemar Chrostowski, a sprawcy mogli obawiać się dekonspiracji – mówi Jakub Gołębiewski. – Tego w śledztwie i w procesie nie wyjaśniono.

Dokumenty z opracowania skonfrontowane z przebiegiem procesu zabójców wskazują, że został on zmanipulowany. Część zgromadzonych w śledztwie materiałów nie została w sądzie przytoczona lub została potraktowana wybiórczo. Wątpliwości budzi sposób dokumentowania zeznań sprawców. Nie przytaczano pytań, nie da się dziś ocenić, które wypowiedzi były swobodne, które były rozwijane w toku przesłuchań, albo z których się wycofali.


Prof. Jan Żaryn, który wziął udział w prezentacji książki w Centrum Edukacyjnym IPN w Warszawie, zaznaczył, że zgromadzona w opracowaniu dokumentacja pokazuje system represji w PRL wobec wrogów władzy. – Możemy stwierdzić, że kapłan zginął 19 października 1984 r., zamordowany przez trójkę bandytów, którzy byli funkcjonariuszami MSW – mówił prof. Żaryn. – Ale nie oznacza to, że komuniści nie zostawili nas z wątpliwościami.

wd

Ż zimną krwią

W materiałach śledztwa i procesu zabójców ks.Popiełuszki, są niedopowiedzenia, wątki niewyjaśnione, które trzeba bedzie kiedys wyjaśniać - mówi Jakub Gołębiewski z IPN, autor wydanego właśnie drugiego tomu zbioru dokumentów „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1984”.

Czy 30 lat po śmierci ks. Popiełuszki, 25 lat po obaleniu komunizmu, wiele lat po otwarciu archiwów, są jeszcze jakieś niewyjaśnione okoliczności tej sprawy?

Jakub Gołębiewski: Tak, zdecydowanie. Najlepszy dowód, że nawet prowadzone przed laty śledztwo, które teraz przedstawiamy w wydanych dokumentach – a pokazujące tylko wersję oficjalną zaprezentowaną w czasie procesu toruńskiego - też zawiera spore luki. W materiałach śledztwa, procesu, są niedopowiedzenia, wątki niewyjaśnione, które trzeba bedzie kidys wyjaśniać.

Na przykład?

Nawet pobieżna analiza materiałów śledztwa pokazuje, że niektóre okoliczności, wątki, poruszane przez sprawców morderstwa nie są wyjaśnione z całkowitą pewnością. Nie możemy np. wyjaśnić, dlaczego w ogóle ksiądz Jerzy zginął, skoro uciekł mordercom Waldemar Chrostowski. Nie zostało to wyjaśnione ani w śledztwie, ani w czasie procesu toruńskiego.

Zabójcy powinni przestraszyć się dekonspiracji?

Tak. I dlatego ich zachowanie jest nielogiczne. Ze zgromadzonych materiałów wynika, że sprawcy są przekonani o bezkarności. Do tego stopnia, że – jak mówił jeden z zabójców, Leszek Pękala – nie dbali o zostawiane ślady, o to, czy ktoś ich widzi, że widzą. Mają przeświadczenie - a wyrobił je w Waldemarze Chmielewskim i Pękali Grzegorz Piotrowski - że wszystko da się zamieść pod dywan. Jeżeli nawet jakieś ślady będą do nich prowadziły, to resort załatwi i będzie po sprawie. Poczucie bezkarności wskazuje, że zbrodnię zaplanowali, nic nie było puszczone na żywioł. Świaddodatkowo świadczą o tym rozmowy samych sprawców, a także ich skrupulatne przygotowania.

Czyli była to zbrodnia z premedytacją?

Tak, wszystko wskazuje, że zrobili to z zimną krwią.

Rozmawiał Wojciech Dudkiewicz

Fot. Marcin Żegliński



\

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz