Bo jaki jest koń, każdy widzi i mniej więcej wie – jak pokazują sondaże – co wrzucić do urny. Albo czego nie wrzucić, bo przecież wyborca, gdy uzna, że kobyłka u płota, może trzymać się od urny z daleka. Ciekawsze więc zdaje się senackie starcie Romasza z Borówą. Wicemarszałek Senatu Romaszewski, popierany przez PiS i wielu z tych, którym pomógł, w czasach, gdy pomoc, jak odwaga sporo kosztowała, z Borowskim, działaczem nieboszczki Partii, któremu pomaga koalicja Tusku-Tusku i Kwasu-Kwasu. Ta koalicja wcale nie jest przy tym egzotyczna, przepowiada to, co się może dziać, już po najbliższych wyborach.
Jeszcze ciekawsze wydaje się to, co działo się przy okazji rywalizacji o nazwę trzech tarczy, które wydrążą tunel drugiej linii stołecznego metra. Burza mózgów, jak nazwać tarcze, przetoczywszy się przez lokalne media, skończyła się porażką prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Tarcze nazwano „Maria”, „Anna” i „Wisła”. Propozycja popierana przez część elektoratu: „Hanna”, „Gronkiewicz” i „Waltz” przepadła, o zgrozo, w przedbiegach. Podłość ludzka nie ma granic: tak Warszawa traci swoją epokową szansę na świetlaną przyszłość, wydrążoną przez Hannę GW.
Tak, stolica bywa niewdzięczna. Wie to także doskonale piękna Julia Pitera, dawna radna Warszawy, dziś na służbie Platformie i krajowi, minister od walki z korupcją i aferami. Jako opozycja wobec układów warszawskich, zdobyła pozycję, która winna procentować jej do dziś. Niestety nie procentuje. Sukcesy takie, jak afera dorszowa, gdy wykryła zdefraudowanie 8 zł za smażoną rybę, cyz zaproszenie do radia albo telewizji, nie zdarzają się przecież codziennie.
Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Oto zamiast wygrać, co zdawało się przesądzone, piękna pani Julia przegrała w sądzie proces z Mariuszem Kamińskim, b. szefem CBA, tym, który o świcie wyciąga z łóżek uczciwych obywateli, w tym lekarzy, którzy nawet nie słyszeli o wynalazku łapówki. Oskarżyła go o podsłuchiwanie jej, a on oskarżył ją o pomówienie.
Czy mogła się spodziewać piękna pani Julia, że sąd uzna rację Krwawego Mariusza, a nie sympatycznej pani Julii z PO?! – Pozwana mówiła stanowczo, że „ma całkowitą pewność", że „ma dowody", a nie ma żadnych – orzekła pani sędzia, doprowadzając ponoć piękną panią Julię do stanu wskazującego na stan wzburzenia, a nas do konstatacji, że podłość ludzka naprawdę nie ma żadnych granic.
Witold Dudziński
wdd@onet.eu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz