środa, 18 czerwca 2014

Oczy w górę: Święto 18 czerwca


Ćwierćwiecze czwartego czerwca roku pamiętnego warto było spędzić głuszy, gdzie propaganda nie ma łatwego dostępu. 

Bo jeśli w domu, to po odcięciu dostępu do mediów głównego nurtu i bez otwierania lodówki, bo tam też czyhał 4 czerwca. Jeśli nie – wmówiliby nam – bądźmy pewni – że warto, należy, a nawet trzeba świętować. Inni świętują, więc musimy i my! 


„Zwycięstwo, zwycięstwo, zwycięstwo” – jak śpiewano onegdaj na festiwalu sowieckiej piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu. Nie pytano, jak i dziś się nie pyta o jakie zwycięstwo chodzi, czyje, i nad kim? To nie są dobre pytania także w III RP: naród nie powinien pytać, ma świętować i już, bo jak zwycięstwo to zwycięstwo. Zwycięstwo, zwycięstwo, zwycięstwo i już.

Tymczasem 4 czerwca nie jest dniem zwycięstwa, to raczej wstydliwy dzień. Bo jak świętować dzień, w którym komuniści zezwolili na 35 procentowo wolne wybory, a tzw. opozycja zgodziła się?! OK, przyjmijmy, że nie było wyjścia, że trzeba było zgody, zgniłego kompromisu, że zawsze lepsze mniejsze niż większe zło. Przyjmijmy, ale dlaczego zaraz świętować ten przykry dzień?!
Świętowania chce propaganda III RP. Ta sama, która chce wiele innych i też przykrych rzeczy. Ona chce, my musimy, mus to mus, propozycja, że powinniśmy świętować ten dzień jest nie do odrzucenia. Nie bez kozery jedna z „Gazet” powtarzała 4 czerwca bujdę o 25 rocznicy wolnych wyborów. Według tejże „Gazety” wybory w 35 procentach wolne, były wolne. Czy o pozostałe 75 procent warto w ogóle kruszyć kopie?

Ale jest inna propozycja dla Premiera Tysiąclecia i Pierwszego Wstęgowego: zróbcie święto 18 czerwca. Właśnie wtedy, przed ćwierćwieczem, odbyła się druga tura wyborów, która złamała kręgosłup tzw. opozycji. Zgodzono się na dominację komuny, przypieczętowano, że Jaruzelski będzie prezydentem, a Siwicki, Kiszczak - ministrami, zgodzono się na niszczenie dokumentów, na uwłaszczenie nomenklatury, na bezkarność, na brak dekomunizacji.
18 czerwca jest bardziej właściwy dla świętowania. Nie ma się czego wstydzić, nie wstydźmy się. Wszyscyśmy z Mickiewicza, Słowackiego i Szymborskiej, wszyscyśmy z 1410, 1939 r. i z czerwca 1989 r. Bardziej jednak z 18 czerwca, a nie 4. Właśnie wtedy wolne tylko w części wybory - czyli niewolę - uznaliśmy za całą wolność.

Witold Dudziński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz