Nic takiego nie powinno się zdarzyć. W kościele św. Augustyna w Warszawie, ba: w żadnej świątyni nie powinien odbyć pokaz mody. Ale stało się, potem przyszedł czas na refleksję i modlitwę.
Zanim do wielu dotarła informacja – jak o ciekawostce – o dziwnym pokazie, zareagowała warszawska kuria archidiecezjalna, wydając sporo wyjaśniające oświadczenie.
„…Ks. Proboszcz parafii wyraził zgodę na (…) prezentację w dobrej wierze i z zapewnieniem, że będzie to zamknięty pokaz strojów ślubnych. W rzeczywistości odbył się typowy pokaz mody, co stanowi nadużycie zarówno w stosunku do sakralności miejsca, jakim jest świątynia, jak również wobec zaufania, jakie wykazał Ks. Proboszcz odpowiedzialny za tę świątynię. Wobec tego księża pracujący w par. św. Augustyna wraz z Kurią Warszawską wyrażają ubolewanie, iż doszło do tego rodzaju wydarzenia, przepraszają wszystkich, którzy mieli prawo poczuć się tym wydarzeniem urażeni oraz oświadczają, że zdecydowanie są przeciwni organizowaniu takich prezentacji w kościołach i innych miejscach sakralnych” – napisał w oświadczeniu biskup-nominat, ks. Rafał Markowski, rzecznik archidiecezji.
Warszawski proboszcz, którego zapytaliśmy o sprawę, a proszący o anonimowość, był, jak mówi początkowo wstrząśnięty informacją. Do chwili, gdy nie poznał okoliczności. Bo – z pewnością – ks. Walenty Królak, proboszcz „Św. Augustyna”, którego zna i ceni za dokonania i działalność, nie zdecydowałby się na to, co z pokazu wyszło.
– Miał to być ponoć pokaz mody ślubnej, a to mogło się wydać ks. Królakowi dopuszczalne. Jednak twórcom pokazu wyraźnie chodziło nie modę ślubna, lecz o skandal i tanią reklamę. To nie była moda ślubna, a pokazowi towarzyszyła satanistyczna oprawa muzyczna – mówi duchowny. O tym, że chodziło o skandal mogły świadczyć też inne, niż dotychczas stroje, do których przyzwyczaił wcześniej główny ich projektant. Zamiast długich sukienek modelki chodziły w krótkich spodenkach, szerokich spódnicach i wysokich kozakach…
– Miał to być ponoć pokaz mody ślubnej, a to mogło się wydać ks. Królakowi dopuszczalne. Jednak twórcom pokazu wyraźnie chodziło nie modę ślubna, lecz o skandal i tanią reklamę. To nie była moda ślubna, a pokazowi towarzyszyła satanistyczna oprawa muzyczna – mówi duchowny. O tym, że chodziło o skandal mogły świadczyć też inne, niż dotychczas stroje, do których przyzwyczaił wcześniej główny ich projektant. Zamiast długich sukienek modelki chodziły w krótkich spodenkach, szerokich spódnicach i wysokich kozakach…
Portal fronda.pl zamieścił wypowiedź znanego kaznodziei kapucyna br. Marcina Radomskiego, który nie był usatysfakcjonowany oświadczeniem Kurii. Zakonnik sugerował, że skoro pokaz miał wymiar ocierający się o profanację, powinno odbyć się nabożeństwo przebłagalne.
I rzeczywiście, wkrótce ukazało się, sygnowane przez proboszcza parafii Św. Augustyna i jego księży-współpracowników zaproszenie na specjalną Mszę św. i nabożeństwo przebłagalne.
Jak podkreśla ks. biskup-nominat Rafał Markowski do profanacji (nad czym zastanawiały się niektóre media) nie doszło, w kościele nie było bowiem Najświętszego Sakramentu. Doszło do pewnego nieumyślnego naruszenia sakralności miejsca. Pan Bóg patrzy na to po swojemu i wie, że nikt nie chciał świadomie dokonać takiego nadużycia – zaznacza.
– Co miało stać się złego, stało się, a proboszcz i pracujący w parafii księża, zadecydowali o nabożeństwie wynagradzającym, skierowanym przede wszystkim do tych, którzy mieli prawo poczuć się urażeni – mówi ks. Rafał Markowski. – Jest to parafia świetnie funkcjonująca, doskonale prowadząca duszpasterstwo, zdarzył się przykry wypadek, za który księża przeprosili, próbują to jeszcze w jakimś sensie omodlić.
I rzeczywiście, wkrótce ukazało się, sygnowane przez proboszcza parafii Św. Augustyna i jego księży-współpracowników zaproszenie na specjalną Mszę św. i nabożeństwo przebłagalne.
Jak podkreśla ks. biskup-nominat Rafał Markowski do profanacji (nad czym zastanawiały się niektóre media) nie doszło, w kościele nie było bowiem Najświętszego Sakramentu. Doszło do pewnego nieumyślnego naruszenia sakralności miejsca. Pan Bóg patrzy na to po swojemu i wie, że nikt nie chciał świadomie dokonać takiego nadużycia – zaznacza.
– Co miało stać się złego, stało się, a proboszcz i pracujący w parafii księża, zadecydowali o nabożeństwie wynagradzającym, skierowanym przede wszystkim do tych, którzy mieli prawo poczuć się urażeni – mówi ks. Rafał Markowski. – Jest to parafia świetnie funkcjonująca, doskonale prowadząca duszpasterstwo, zdarzył się przykry wypadek, za który księża przeprosili, próbują to jeszcze w jakimś sensie omodlić.
Wojciech Dudkiewicz
wdd@onet.eu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz