środa, 12 lutego 2014

CIACHAJĄ KONSTYTUCJĘ. KONSTYTUCJA TO OB-CIACH

Grupa warszawiaków w pocie czoła poprawia Konstytucję III RP. Pierwsze wrażenia? Łatwe to nie jest. Przeciwnie: gdy się wczytują w dokument, włosy czasem stają im dęba.


A stają, bo tak jest niekonsekwentna, zawiła i źle napisana. Powtórki, nierównomierne traktowanie podobnie ważnych spraw. Raz jest szczegółowa, raz zbyt ogólna. Jakiś horror. – Gołym okiem widać, że to zlepek konstytucji sprzed II wojny, tej peerelowskiej i jeszcze jakiejś, i że szybko trzeba ją poprawić. Ba! napisać na nowo – mówi Ireneusz Czmoch z Fundacji Kocham OB-CIACH, jeden z inicjatorów ciachania.




Poprawek – choć są dopiero w połowie – jest tyle, że zanosi się na zupełnie nowy dokument. Czy ktoś się nad nim pochyli, to już inna sprawa. – Projekt przedstawia myślenie szarego, choć inteligentnego, obywatela i o to nam chodzi – mówi Józef Orzeł z Klubu Ronina, jeden z liderów przedsięwzięcia. Co dalej z projektem? – Nie będziemy go nikomu wciskać. Nie zaniesiemy go do jakiejś partii i nie powiemy: róbcie to, bo was lubimy.
Spotkania, nazwane OBywatelskim CIACHaniem Konstytucji – a organizowane przez środowiska „Ronina”, konserwatywnego salonu politycznego i Fundacji KO – odbywają się od końca ub.r. Kilka spotkań w kawiarni „Niespodzianka” przy Marszałkowskiej i w okolicy pokazały, że warto było się tym zająć choćby dla wywołania dyskusji. Nie jest przecież tak, że konstytucja to rzecz tajemna, abstrakcyjna, nie do ruszenia, że zwykli ludzi nie powinni się nią zajmować. Przeciwnie: dotyczy wszystkich i jest czymś namacalnym. Kilkanaście lat doświadczeń pokazuje, że trzeba ją ruszyć, że czas na zmiany.

Józef Orzeł wskazuje kierunek zmian
oczy z miejsca rzuca się wielki misz-masz w ustawie zasadniczej. Choćby w kwestiach praw człowieka, obywatela, pracownika. 
– Porozrzucane to strasznie i tonie w szczegółowości lub niedomówieniach. Niby na wiele się pozwala, ale na prawdę nie określa, na co konkretnie – mówi Ireneusz Czmoch.
Jeżeli jest artykuł mówiący o tym, że mamy zagwarantowane wolności obywatelskie, to po co potem wylicza się, że mamy prawo do tworzenia związków zawodowych, albo stowarzyszeń samorządu zawodowego? – To absurd: albo jest wolność – i jej nie uszczegółowiamy, albo nie ma i wtedy wyliczajmy w różnych artykułach – mówi Czmoch. 

Trwa spotkanie w „Niespodziance”, Ireneusz Czmoch czyta konstytucję, lecą komentarze, poprawki i uwagi. Już widać, że autorom Konstytucji RP myli się, czy Rzeczpospolita jest RP, czy tylko R, a Polacy są Polakami, czy obywatelami, czy może jednak Narodem, bo jest to używane zamiennie. Wniosek: trzeba uporządkować nazwy, a „Naród” wymaga definicji. Kolejne wnioski: trzeba stworzyć słowniczek terminów konstytucyjnych i określić np. czym jest „władza publiczna”. Trzeba też zapisać, że zasady są ważniejsze niż szczegółowe przepisy.

Trzeba zmienić artykuł 18. Niech zaczyna się od słów, że „małżeństwo jest wyłącznie związkiem kobiety i mężczyzny”, a rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod szczególną ochroną i opieką RP”. Rozbudowany artykuł 52., mówiący o wolności poruszania się, 58., o wolności zrzeszania się, jak i 60. („obywatele korzystający z pełni praw publicznych mają prawo dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach”), muszą trafić do kosza. Powód: ten pierwszy powiela artykuł 41., drugi powtarza artykuł 12., a trzeci jest zupełnym pustosłowiem.
Zupełnie trzeba zmienić artykuł 77. („Każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej”…). – Trzeba odwrócić sytuacje – zaleca jedna z OBCIACH-owych pań. – To „władza publiczna ma obowiązek wynagrodzenia szkody, jaka została wyrządzona każdemu przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej.




Do kosza powinny pójść też np. zakaz stosowania kar cielesnych, a także artykuł 49. o zapewnieniu wolności i ochrony tajemnicy komunikowania się, które jednak… są ograniczenie przez odpowiednią ustawę. Podobnie, jak duży fragment jednego z artykułów, którego początek daje prawo do informacji, ale jego koniec go odbiera („zasady… określa ustawa”).

Sformułowanie, że każdy ma do czegoś prawo, a potem mu się to ogranicza, to stała praktyka konstytucji – ocenia Ireneusz Czmoch. – To szeroka furtka do manipulacji i robienia z konstytucji bezwartościowego świstka. Trzeba albo wpisać zakres ograniczeń praw z konstytucji, albo wprowadzić podział na dwa rodzaje ustaw. Te przyjmowane w trybie konstytucyjnym i ustawy zwykłe...
Na spotkania przychodzi po kilkanaście osób i nie ma wśród nich prawników. Był jeden, ale machnął ręką. Innym znudziło się, bo mieli tylko wolności obywatelskie w głowie, widzieli relacje jednostronnie, a trzeba je widzieć z obu stron. W dotychczasowy pracach widać już obowiązujący trend: konstytucja powinna być jak najkrótsza i napisana ludzkim językiem.
– Musi być obywatelska, a nie państwowa, próbujemy przywrócić relacje między państwem i obywatelem do równowagi. Bo teraz państwo, zresztą kompletnie nieokreślone, ma w konstytucji dużą przewagę – mówi Orzeł. Poprawek jest już tyle (dostępne są na stronie www.ob-ciach.net), że tekst jest mało czytelny. Ale potem zajmą się redakcją. Nie od razu, najpierw porozmawiają z prawnikami, którzy są już w blokach startowych.

W tych blokach jest już Wiesław Johann, znany adwokat, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Dziś nie chce się o pracy ciachających rozwodzić. – Porozmawiamy jak zakończa – mówi. Niemniej wiadomo, że także według Johanna, konstytucja jest zbyt rozbudowana i zawiera niedostatecznie zobowiązania państwa w stosunku do obywatela. – Zbyt słabo chroni obywatela – mówił w jednym z wywiadów.

W projekcie, jak podkreślają Ireneusz Czmoch i Józef Orzeł, musi być miejsce na stwierdzenie, na wzór niemiecki, że prawo polskie stoi wyżej od międzynarodowego. – Tak to sformułujemy, choć Niemcy zapisali to w delikatnej formie. Każdej obcej regulacji, ich Trybunał Konstytucyjny i parlament mają przyjrzeć się, czy jest zgodna z prawem, a w domyśle, z interesami niemieckimi – zapowiada Orzeł. – Oni zagwarantowali sobie wyższość swojego prawa nad unijnym i my też chcemy. Powiedzą nam, oczywiście, że to nierealne, bo wszystko podpisaliśmy i nazwą nas wrogami Unii. Ale czy to realne, czy nie, uważamy, że taka zasada powinna obowiązywać nie tylko Niemców. 
Ale czy projekt będzie miał szansę na to, żeby ktoś się nad nim pochylił? – Gdyby patrzeć na obecny układ, nie ma szansy na zmianę konstytucji. Ale czy ktoś się spodziewał, że prace komisji ds. Rywina zakończy raport Ziobry? Nie, ale pojawiło się okienko pogodowe i został przegłosowany – mówi Ireneusz Czmoch. – Może i my trafimy na lepszą pogodę.

Wojciech Dudkiewicz
wdd@onet.eu
(wersja textu, który ukaże sie w tygodniku Niedziela)

Donald ci wszystko wybaczy

Ireneusz Czmoch o OB-CIACH-u:


Działamy od kilku lat. Skład się zmienia, aktywność też. Grupa jest w porywach kilkudziesięcioosobowa. A zaczęło się prozaiczne, od przekonania, że ci, których nazywa się obciachem i moherowymi beretami nie są obciachowi, wprost przeciwnie. Hasłem pierwszej akcji było: czytamy, kochamy obciachowe gazety. Więcej: kochamy być nazywani obciachem! Potem, po dyskusjach na platformach blogerskich, zdecydowaliśmy, żeby zmienić ten obciach na Ob-Ciach, czyli obywateli ciachających. A ciachający utarte schematy, dziwne, pokrętne systemy wartości, idący na przekór mainstreamowi. Pierwsze inicjatywy, to spotkania na Krakowskim Przedmieściu m.in. po to, żeby czytać Nasz Dziennik, Gazetę Polską, Niedzielę, najwyższy Czas i parę innych gazet, w Warszawie i paru innych miejscowościach, bo i tam pojawiły się nasze macki. Pokazywaliśmy, że nie wstydzimy się czytać obciachowych gazet, przeciwnie, demonstracyjnie je czytamy i innych do tego namawiamy.

Ludzie zaczęli się spotykać, rozmawiać, organizować wspólne akcje, demonstracje. Z czasem zaczęła się wymiana emaili, ludzi zaczęli się poznawać, organizować wydarzenia, wcześniej nie organizowane. Pojawiła się inicjatywa np. inicjatywa śpiewania przeinaczeń, czyli piosenek z aktualnymi tekstami, ale do starych szlagwortów, przebojów, np. do szlagieru Hanki Ordonówny. „Donald ci wszystko wybaczy” to był hit. W tym nurcie działalności Ob-Ciachu największym wydarzeniem był wspólny występ z Janem Pietrzakiem w kawiarni „Mozaika”. Koleżanki i koledzy śpiewali, coś tam było puszczone w Radiu Wnet, na Jarmarku Radia Wnet. 

Grunt to OB-CIACH. Fot. OB-CIACH
Pomysłów było sporo, niektóre były wprowadzane w życie. Były np. happeningi „Sowieci w Warszawie”, Hołd Ruski na 400-lecie hołdu ruskiego, Marsz Moherowych Beretów. A dokładnie przed rokiem – uruchomiliśmy Ob-Ciachowe kino non stop. Postanowiliśmy wyjść na dwór [krak.: na pole] z filmami, które są nieobecne w oficjalnym obiegu, do ludzi, którzy na ogół nie mają szans, możliwości, ich obejrzenia. Chcieliśmy pokazać je przeciętnym ludziom, żeby stanęli, zatrzymali się. Dobrym miejscem okazała się „Patelnia” przed stacją metra Centrum. Pierwszy pokaz odbył się pierwszego marca ub.r., w Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych. Trwał kilka godzin, pokazaliśmy m.in. filmy Aliny Czerniakowskiej. Potem już regularnie, raz na miesiąc pokazywaliśmy filmy. Był ekran, nagłośnienie, stało po 100-200 osób, rozdawaliśmy ulotki. W tym roku, 1 marca, jeśli tylko pogoda pozwoli, znów wystartujemy z filmami na „Patelni”.

Wypowiedź nieautoryzowana, przeciwnie.
Wiecej o OB-Ciachowcach na www.ob-ciach.net

o Klubie Ronina:













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz