Wybory prezydenckie w Warszawie wygrała Hanna Gronkiewicz-Waltz, ale jej konkurent Jacek Sasin z PiS nie ma się czego wstydzić.
– Byliśmy blisko tego, żeby dokonać zmiany w stolicy. Ta kampania wyborcza spowodowała, że powstał szeroki front ludzi, którzy chcą, żeby Warszawa była lepsza, aby była miastem dla ludzi – mówił Sasin po ogłoszeniu wyników, zapowiadając pilnowanie realizacji obietnic wyborczych Gronkiewicz-Waltz i wystartowanie w wyborach za cztery lata.
Nie wiadomo jednak, czy Sasin zmierzy się w nich z dotychczasową prezydent, bo ta - w pierwszych wystąpieniach, dziękując wyborcom („którzy mimo mrozu wyszli z domu i oddali swoje głosy w wyborach”), już zapowiedziała, że to jej ostatnia kadencja.
Tymczasem na starcie kampanii mało kto spodziewał wyborczej dogrywki. Jacek Sasin okazał się trudnym rywalem dla wieloletniej prezydent. Gdy zaczynał kampanię, sondaże dawały mu kilkanaście procent poparcia. To dowód, że Hanna Gronkiewicz-Waltz ma rosnący negatywny elektorat.
Zdaniem politologa dr Norberta Maliszewskiego, o wygranej Hanny Gronkiewicz-Waltz zadecydowała mobilizacja elektoratu PO, ale także lewicy - niezadowolonego z jej rządów, ale głosującego na zasadzie wyboru mniejszego zła. W ten sposób pomogli PO zdobyć w stolicy władzę absolutną, bo dwa tygodnie temu uzyskała także większość w Radzie Warszawy.
Radą Warszawy pokieruje, jak dotychczas, Ewa Malinowska-Grupińska z PO. Wspierać ja będą, jako zastępcy, jak wcześniej, Ewa Masny z PO i Olga Johann z PiS. Reprezentacji w prezydium rady miasta nie będzie mieć SLD, która uzyskała tylko dwa mandaty (PO ma 33 mandaty, PiS – 24, a Warszawska Wspólnota Samorządowa - 1).
WD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz