niedziela, 17 sierpnia 2014

Spuszczają z nas powietrze

Klasa średnia, drobna przedsiębiorczość, stanowiąca większość gospodarki, powinna być esencją rozwoju państwa. Tymczasem...


...Tymczasem u nas rząd hołubi i popiera wielkie firmy, oligarchów. Warunki naszej działalności są coraz gorsze – mówi Jan Sidorowicz*, przedsiębiorca, dawny działacz Solidarności.




Kiedyś był Pan związkowcem, teraz jest pracodawcą, ma Pan inną perspektywę. Jak traktowani są w III RP pracownicy?

Skandalicznie. Są wykorzystywani, wyzyskiwani, sposób postępowania wobec nich jest ujęty w system pogardy dla człowieka. W III RP pracownik nie jest dla pracodawcy partnerem, z którym można coś uzgodnić, porozumieć się, dogadać. Nie chwalę PRL, ale wtedy pracowników traktowano lepiej niż dziś. Proszę zobaczyć, jak się traktuje młodych ludzi. Nawet ci po studiach, są zatrudniani na stanowiskach robotniczych i traktowani jak popychadła. Nie mają żadnej stabilizacji i szansy na nią. Polska, która miała być sprawiedliwa, podzieliła nas na paniska i wykorzystywaną przez nich, dojoną resztę.

Rządzący uważają, że Polacy powinni akceptować niskie zarobki, status taniej siły roboczej. Gdyby nie to, firmy z Zachodu popłynęłyby bardziej na Wschód. Cieszmy się, bo dzięki temu napływa do nas kapitał, są miejsca pracy.

Kapitał, który do nas napływa jest w złym gatunku. Czy napłynął kapitał produkcyjny, przeznaczony do wytwarzania? Czy struktura zatrudnienia jest zrównoważona, czyli, że są robotnicy, jest kadra administracyjna, inżynierska, zarządzająca? Takie struktury są nieliczne. Nie bez przyczyny w USA pojawiło się nowe zjawisko: amerykańskie firmy wracają z Chin i ponownie uruchamiają u siebie produkcję! W ub.r. na nowo uruchomiło tam swoja działalność kilkanaście tysięcy firm. U nas nic nowego: młodzi po studiach wyjeżdżają z kraju. Bo jak zostaną, znajdą tylko pracę grubo poniżej kwalifikacji.

Jak drobny przedsiębiorca – tak Pan o sobie mówi – odnajduje się w Polsce? W jakich warunkach Pan działa?

W normalnych krajach klasa średnia, drobna przedsiębiorczość, stanowiąca większość gospodarki, jest esencją rozwoju państwa. Tymczasem u nas rząd hołubi i popiera wielkie firmy, oligarchów, a nie drobną przedsiębiorczość. Warunki naszej działalności są coraz gorsze, a np. różnego rodzaju opłaty na pasożytów, którym trzeba zapłacić im za niepotrzebną opinię, ocenę, analizę, stanowią nawet 5 procent kosztów. Blokują nas podatki, np. dostarczamy towar do supermarketów, które płacą w terminie do 110 dni od dostawy, a VAT firma trzeba zapłacić po miesiącu. Nie dostaje się jeszcze pieniędzy, a skarb państwa kasuje podatek na bieżąco, co miesiąc. Państwo nie wspiera małej przedsiębiorczości, jak np. w Niemczech, gdzie np. nie ma problem z opóźnieniem płatności VAT-u. Idzie się, składa się oświadczenie i urząd skarbowy automatycznie wyraża zgodę. Został stworzony system tuczenia się całych grup, instytucji na drobnym przedsiębiorcy.

Drobni przedsiębiorcy mają pod górkę, dużych państwo wspiera?

Warunki działalności gospodarczej zostały przesądzone już dawno, a teraz są tylko domykane. Podobnie, jak domykane jest bardzo wiele kwestii. Byłem zwolennikiem okrągłego stołu, ale nie zwolennikiem ustaleń, które tam zapadły. Tam ustawiono Polskę na całe lata. Nazywam to ustawienie „PO”: prowadzących i operacyjnych, czyli esbeków i tajnych współpracowników. Porozumiano się, kto będzie przejmował gospodarkę i w jakim kierunku ta gospodarka będzie szła, kto będzie się zajmował polityką, kto będzie miał otwarte drzwi do kariery, czyje dzieci, będą należały do elity, a które będą od niej odcięte. Proszę mi wskazać, kto z dawnych działaczy „S”, czy to regionalnych, czy zakładowych zrobił karierę polityczną? Jeśli są – to nieliczni. W 1980 r. sądziliśmy, że powstanie Polska sprawiedliwa, która np. odda hołd ludziom, którzy zginęli walcząc o niepodległość. Pamiętam jedną z piosenek z kasety wyśpiewanej przez internowanych, że bohaterom AK wzniesiemy pomniki złote. Gdzie są te pomniki? Powstał natomiast pomnik upamiętniający bolszewików pod Radzyminem. Zacytuję piosenkę Kraftówny: „To wszystko nie tak, nie tak”.

Przy okazji niedawnej kontrowersji wokół pańskiej rzekomej obrony Michała Boniego, współpracującego kiedyś z bezpieką, stwierdził Pan, że Boni, Pana dawny kolega, zrobił karierę wśród ludzi bez zasad. Rządzą nami ludzie bez zasad?

Tak, to ludzie bez zasad, bez honoru. Gdyby do afer, które oni wywołali, doszło w II RP, to parę osób palnęłoby sobie w łeb. A po nich to spływa. Knajacki język, które usłyszeliśmy na taśmach prawdy, kupczenie interesami bez jakiejkolwiek żenady, były wstrząsające. Tak zachowują się żule, a nie elity. Rządzi nami chałastra, która robi dużo szumu, ale nic nie robi, cwaniaki rozglądające się, żeby gdzieś coś zachachmęcić. Ale trzeba przyznać, że Donald Tusk ma niebywałe zdolności manipulacyjne. Zwykle udaje mu się z tego wyjść suchą noga, zamieść sprawę pod dywan.

Gdy pojawiły się taśmy prawdy nie myślał Pan, że to koniec ekipy Tuska? Że ludzie stwierdzą, że ci goście z „Sowy i Przyjaciół” nie mogą nami rządzić i społeczeństwo się zbuntuje? Że dojdzie do jakiegoś katharsis, oczyszczenia, że musi się coś zmienić?

Że coś się zmieni, ale nie na zasadzie katharsis. Myślę, ze PiS wygra wybory parlamentarne, ale pytanie, w jakiej skali. Warto pamiętać, że ta ekipa ma za sobą pieniądze, propagandę i cały aparat państwowy, w tym tzw. sprawiedliwości, czyli sadownictwa i prokuratury. PO wyraźnie wzoruje sie na Partii Instytucjonalno-Rewolucyjnej, która rządziła Meksykiem kilkadziesiąt lat, bo opanowała wszystkie środki władzy i kontroli społecznej. Jeśli Jarosław Kaczyński dojdzie do władzy i będzie miał dostateczna przewagę, by samodzielnie utworzyć rząd, pójście w ślady Viktora Orbana będzie bardzo trudne, bo w Polsce stopień opanowania instytucji przez ludzi nieprzychylnych jakimkolwiek zmianom jest ogromny.

PO jest niezatapialna?

Kto wie? Oni działają na kilku płaszczyznach. Zohydzają przeciętnemu Polakowi politykę, co powoduje, że tylko wąska grupa chodzi na wybory. Chodzą urzędnicy, czerpiący korzyści z tego chorego systemu, i ich rodziny. Mają świadomość, że utrzymanie dotychczasowego status quo, to ich być, albo nie być. Kowalski, czy Zieliński, którzy martwią się, jak związać koniec z końcem, już nie chodzą głosować.

Są zniechęceni, nie wierzą, żeby coś się zmieniło?

Dbają o to tzw. eksperci, którzy powtarzają w telewizji, że polityka, jest taka i owaka, że wszyscy są tacy sami, ale ci nasi przynajmniej zapewniają ciepłą wodę w kranie. To gebelsowska metoda wpajania ludziom czegoś przez powtarzanie setki razy tego samego. Co ja będę zmieniał tych na tamtych, o których opowiadają same ohydne rzeczy. To się utrwala. Obywatelskość, która rządząca partia ma nazwie, została wykorzeniona. A bez podejścia obywatelskiego będzie nam bardzo trudno w Polsce cokolwiek zmienić. Przy zmasowanej propagandzie, wsparciu medialnym tego reżimu, prawda, właściwy obraz rzeczy bardzo trudno dociera do ludzi, którzy na ogół mało interesują się polityką. Komuniści mogliby być czeladnikami u obecnych propagandystów!

Jak to wszystko zmienić? Po pierwsze, wymienić władzę?

To na dobry początek. Ta władza spuszcza z nas powietrze. Jest budowniczym Polski B: drugorzędnej, biednej, nie potrzebującej dumy, osiągnięć, zadowolonej z ciepłej wody i możliwości grillowania w weekendy. Zohydza patriotyzm, pozbawia nas symboli, chce mieć władzę nad słowem. Ludzie boją się odzywać. We współczesnej Polsce coraz trudniej wyrażać się prosto, po ludzku, bo można zostać uznanym za homofoba, antysemitę, czy oszołoma, łatwo być zaszufladkowanym, niegodnym dyskusji. Obecna władza psuje państwo, psuje instytucje. Na stanowiskach administracyjnych są miernoty, urzędy są obsadzane na zasadzie kumoterstwa, nepotyzmu, znajomości, a oplotło to wszystkie dziedziny życia. Im się nic nie udaje. Budowę fragmentów dróg przedłużają o rok, o dwa, o kilka lat. II linia metra w Warszawie ma prawie trzyletni poślizg, zaprzestano bardzo wielu obiecanych dawno inwestycji, szczególnie na warszawskiej Pradze.

A Hanna Gronkiewicz-Waltz wciąż rządzi.

Przecież takich ludzi w normalnej firmie wyrzuciłoby się! Jeśli myśli pan, że jest szansa na wygranie przetargu organizowanego przez państwo, myli się pan. One są poustawiane. Te drogi, stadiony oddane nie w terminie, a dodatkowo w atmosferze nadużyć i afer... To ich styl rządzenia. Ten rząd spowodował, że w Niemczech odżyło określenie „polnische wirtschaft”, polskie wykonanie. Ponad wszelką miarę zadłużamy się. To jedna z najgorszych rzeczy, jaką zrobił ten rząd: bilion złotych zadłużenia będą spłacały przyszłe pokolenia. Do tego jesteśmy pozbawiani dumy i symboli. Wartości, które normalnie ludzie cenią, są zohydzane. Odnosi się to również do naszej wiary. Dlaczego poszedł wielki bój o prof. Bogdana Chazana? Chodziło o to, żeby aborcji dokonano nie w jakimś innym, ale w szpitalu Świętej Rodziny. Chodziło o zniszczenie podstaw naszej wiary, pokazanie, że można wcisnąć nam wszystko. Gdy usunięto prof. Chazana, natychmiast dokonano tam aborcji!

Po pierwsze zmiana władzy, po drugie zastąpienie tej ekipy nowymi ludźmi. To warunek wystarczający, żeby wszystko postawić na nogi?

Na pewno konieczny. Czy następcy okażą się dobrzy, trudno powiedzieć. Ale nawet z powodów higienicznych trzeba dokonać wymiany. Oni się zakorzenili i wysysają wszystkie żywotne soki z państwa i społeczeństwa. Trzeba zbudować fundamenty oparte na dumie narodowej, na wartościach, na sprawiedliwości i szacunku dla ludzi, wyzwolić ludzką inicjatywę. Zmiana musi być w sądownictwie, które trzeba przewietrzyć z sitwy resortowych dzieci, ludzi leniwych, którzy odkładają terminy rozpatrywania spraw w nieskończoność itp. To nie będzie tak łatwe, jak na Węgrzech, choć tam… też nie jest łatwo. Wyzwania przed nową ekipa są ogromne.

Jaką rolę Solidarności widziałby Pan w tej zmianie?

Wydaje mi się, że Solidarność pełni obecnie właściwą rolę. Dla pracowników walka o ich prawa to podstawa, a związek na tym – i dobrze – się skupia. Jednak „S” jest naznaczona historycznie, ma i powinna mieć do odegrania ważną rolę. Proszę pamiętać, że związek, kiedy to bardzo było potrzebne Polsce, był zaangażowany w przemiany. Z bezpośrednim zaangażowaniem politycznym trzeba jednak bardzo uważać. Ale jeśli przewodniczący Piotr Duda potrafi zmobilizować ludzi, by „S” przyczyniła się do zmiany - której Polska potrzebuje jak kania dżdżu - to byłoby świetne.

Rozmawiał Wojciech Dudkiewicz

* Jan Sidorowicz w latach 80. był szefem komisji zakładowej (potem tajnej komisji) w Polkolorze w Piasecznie, członkiem Zarządu Regionu i delegatem na I i II WZD Regionu Mazowsze „S”. Na początku lat 90. był m.in. dyrektorem Polkoloru i Departamentu Restrukturyzacji w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych. Dziś jest właścicielem małej firmy produkcyjnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz