środa, 5 listopada 2014

Historia jest cool

 

Zainteresowanie historią Polski przeżywa renesans. Także dlatego, że w prezentowaniu przeszłości martyrologia nie odgrywa już, jak dawniej, głównej roli.





Nie przez całe ćwierćwiecze III RP historia Polski wydawała nam się fascynująca. Zachłyśniecie się wolnością nie pozostawiało zbyt wiele miejsca przeżywaniu przeszłości. Tym bardziej, że rządzący dbali, żeby kojarzyła się z demonizowanymi: lustracją i dekomunizacją. Opamiętanie musiało jednak kiedyś przyjść.

Przyjmuje się, że zmiana nastrojów wobec historii nastąpiła przed 10 laty, wraz z obchodami 60. rocznicy Powstania Warszawskiego. Fenomenem obchodów miała być wyrażona – w tym wypadku szczególnie przez mieszkańców Warszawy – potrzebą wspólnego przeżycia pamięci: na placach miejskich, ulicach.

Jednak nie 1 sierpnia, ale 3 maja, 11 listopada i 15 sierpnia – to zdaniem prof. Kazimierza Wiatra, senatora i b. szefa ZHR – najważniejsze daty, które Polacy wybrali do celebry spontanicznie. Symbolizują wydarzenia nieodległe, które jednak ugruntowały się w świadomości i zostały jednoznacznie ocenione jako dni chwały – ocenia prof. Wiatr.

Z drugiej strony nie ugruntował się dzień przekazania insygniów prezydenckich przez Ryszarda Kaczorowskiego Lechowi Wałęsie. – To wydarzenie nieodległe, skomplikowane i ma rywala w postaci 4 czerwca, a w ogóle na emigracji były wahania, czy insygnia można już przekazać do kraju – mówi prof. Wiatr.

Kod kulturowy

Rola obchodów z 2004 r., wzmocniona późniejszym świętowaniem ćwierćwiecza Solidarności była ważna, bo żadne zdarzenie istotne dla Polaków nie mogło być już obchodzone bez udziału samych obywatel – ocenia dr Marek A. Cichocki, współtwórca polityki historycznej obozu Lecha Kaczyńskiego. – Powinna ostatecznie odejść do przeszłości smutna i ponura praktyka obchodzenia tych świąt w III RP, polegająca na celebrowaniu samych siebie przez urzędników państwowych i polityczne elity – twierdzi Cichocki.

Jednak żeby obywatele chcieli brać w nich udział, muszą wiedzieć, o co chodziło 11 listopada, czy 15 sierpnia. Muszą znać… historię. To historia, jej świadomość, decyduje o kodzie kulturowym, który pozwala nam na bycie wspólnotą – Jak pisał Maurycy Mochnacki, naród istnieje, kiedy nabędzie samowiedzę, że jest. A nabywa ją poprzez pamięć historyczną – podkreśla prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, historyk i politolog. A z nią nie jest najlepiej, a może być jeszcze gorzej.

Mądre, głupie społeczeństwo

Renesans zainteresowania historia musiał przyjść, ale granice wytyczają rządzący. Reforma szkolnictwa spowodowała, ze tylko niektórzy uczniowie mogą się uczyć historii przez cały czas nauki. R.W., nauczyciel historii w jednej ze szkół w Warszawie nie ma wątpliwości, że rugowanie historii ze szkół jest faktem, ale dzieje się to też z fizyką, chemią i biologią.

– Stworzono system, że uczniowie wcześnie muszą podejmować specjalizacje. Informatyk, nie znający historii, jest gorszym informatykiem, a historyk, nie znający biologii, jest gorszym historykiem – mówi.

Specjaliści z Polski są cenieni, w USA, czy Anglii, bo mają szersze horyzonty, niż ich koledzy z innych krajów, potrafią dać sobie radę z problemami poza ich wąskie specjalizacji – relacjonuje. - Chcemy przecież mieć mądre społeczeństwo, chyba, że się mylę. Chyba, że rządzący chcą głupków, którymi łatwiej rządzić - zastanawia się.

Pirat z Karaibów

Ale kwestia nie tylko w osłabiania nauki historii w szkołach, lecz także w odchodzenie od różnych innych sposobów rozbudzania zainteresowań historią. - Jako dziecko mogłem prosić rodziców o kupienie w sklepie papierniczym czapki rogatywki ułańskiej, a teraz ją mogę dziecku kupić co najwyżej strój pirata z Karaibów – mówi. – Były zeszyty z portretami z pocztu królów Polski i zabytkami, karty do gry i cukierki w papierkach z mundurami wojska polskiego różnych epok. Są koszulki z historycznymi nadrukami, gry komputerowe, ale to za mało.

Swoich zadań w tym względzie nie spełnia kinematografia. Ale jest w tym względzie najważniejsza – Jeżeli ostatni film, jedyny zresztą, o Kościuszce powstał w latach 30., nie ma filmu o Powstaniu Listopadowym, to o czym mówimy – podkreśla prof. Grajewski vel Żurawski. Dzieje Maurycego Beniowskiego, podróżnika, żołnierza konfederacji barskiej, zesłanego na Kamczatkę, z której zorganizował ucieczkę, to gotowy scenariusz na film. Film powstał, tyle, że zrobili go Niemcy. Ale tak czy inaczej, w polskiej historii fascynujących tematów jest mnóstwo. Mogłaby stać się naszym towarem eksportowym.


Dlaczego wybuchło powstanie

Nieznajomość prawa szkodzi, ale historii też. Drastycznie utrudnia debatę np. polityczną. Jeśli możemy odwoływać się do zrozumiałych symboli (np. lustracja jest konieczna, bo gdy nie ukarano Bogusława Radziwiłła, to w następnym pokoleniu magnaci masowo brali pieniądze z obcych dworów, co skończyło się upadkiem państwa), to możemy się porozumieć. Jeśli rozmówca nie wie, o kim mowa, jest kłopot.

Niektóre mity, które historyk rozstrzygnie w jednej chwili, mogą niszczyć świadomość narodowa. Np. ten o szaleństwie powstań. Jak wybuchła konfederacja barska? Ambasador Rosji w Polsce porwał biskupów i senatorów. Gdyby teraz porwał biskupów i senatorów, też pewnie wybuchłoby powstanie.



Jak wybuchło powstanie kościuszkowskie? Jedna z brygad wojska polskiego, wielkopolska brygada kawalerii narodowej gen. Madalińskiego, otrzymała rozkaz redukcji, co oznaczało wchłoniecie jej przez armię rosyjską. Gdyby teraz próbowano przenieść jakąś brygadę do armii rosyjskiej, też mogłoby wybuchnąć powstanie.

Bez jej znajomości historii jesteśmy podatni na manipulacje. – Mówi się sporo o polskiej anarchii, ale to rzesza Niemiecka żyła w 300 państwach nawzajem ze sobą walczących, dopóki Napoleon nie zredukował ich do 34. I to Niemcy powinny być symbolem anarchii, a nie Polska – mówi prof. Żurawski vel Grajewski.

Wojciech Dudkiewicz

Dwie niepodległości 

Mówi Jacek Wegner, publicysta, eseista

W ostatnim i najbliższym czasie dojdzie do zbiegu wielu okrągłych, a ważnych rocznic. 22 stycznia, 1 sierpnia, 15 sierpnia, 31 sierpnia, 1 września, 11 listopada, 22 grudnia. Nie przeprowadzałbym jakiejś ich klasyfikacji, wszystkie trzeba pamiętać, mówić o nich, bo to jest okazja, pretekst do mówienia o naszej przeszłości. 11 listopada też musimy tdzień czcić, mówić, jak to z tym dniem było, w jakich okolicznościach odzyskiwaliśmy wolność. Potem przyjdzie koniec listopada, wybuch Powstania Listopadowego, a za rok, 22 grudnia, okrągła rocznica przekazania insygniów władzy przez prezydenta RP na wychodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego Lechowi Wałęsie. Każdy z nich warto celebrować.

Dwóch dat: 22 grudnia 1990 i 11 listopada 1918 r. nie da się łatwo porównać. 11 listopada Piłsudski, po powrocie do kraju z więzienia w Magdeburgu, objął władze nad wojskiem i krajem i wydał odezwę do wszystkich suwerennych państw świata, że Polska staje się krajem niepodległym i zamierza nawiązać z nimi stosunki dyplomatyczne. Był to akt formalny, a nie symboliczny. Natomiast przekazanie insygniów prezydenckich w 1990 r. było symbolicznym momentem odzyskania niepodległości. Tylko, że Polska była już na mapach świata, choć nie była suwerenna. Nie trzeba było wysyłać telegramów, że mamy państwo. Obydwa wydarzenia symbolizują odzyskanie niepodległości i warto o nich pamiętać. 



Co symbolizuje 11

Mówi prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski
11 listopada ma taka wagę, jaką jesteśmy w stanie do niego przywiązać, mając świadomość historyczną, z której powinien wynikać głęboki szacunek dla czynów naszych dziadów. Po pięciu latach wojny, przetaczającej się przez Polskę, nie rzucili wszystkiego, nie poszli do domu. Przeciwnie; wychodząc z szeregów obcych armii, stworzyli jednostki wojska polskiego i nadal walczyli, aż do 1921 r., i nas obronili. W znacznej mierze tworzenie się państwa, czego symbolem jest 11 listopada, było wysiłkiem ochotniczym. Dopiero w grudniu 1918 r. zaczęły odgrywać rolę struktury administracji, też zresztą stworzone z niczego. 11 listopada został ucieleśniony pierwszym aktem niezależnym od władz zaborczych, absolutnie suwerennym polskim aktem. Od początku Polacy rozumieli, czym jest własna podmiotowość, a nie czekanie, czy inni zgodzą się na nasz niepodległy byt, czy nie. To było zaznaczenie, że Polska nie istnieje na podstawie zgody mocarstw, tylko na mocy woli Polaków. I ta skala ofiar naszych dziadów i ich gotowość do poświęceń i zrozumienie tego! To wszystko symbolizuje 11 listopada. Ale ten ładunek historyczny, emocjonalny, może być ważny i przemawiający, dla kogoś, kto zna te historie i rozumie, co się wtedy wydarzyło. Jeśli ktoś jej nie zna, nie ma to dla niego żadnego znaczenia.


Powrót do historii
Mówi Leszek Żebrowski, historyk podziemia niepodległościowego:
Renesans historii jest faktem. Ale jest to przede wszystkim powrót do historii żywej, dziejącej się. Młodzi ludzie szukają w przeszłości fundamentu ideowego, moralnego, punktu odniesienia, na czym mogą się oprzeć. Jeśli mojemu pokoleniu mogło się wydawać, że takim fundamentem będzie Solidarność, to dla nich to praktyczne nie istnieje. Dla nich mit Solidarności skompromitowali tzw. działacze, którzy użyli Solidarności jako trampoliny do kariery, dla nich jest to nieczyste, nieprawdziwe. Natomiast okres powstania antykomunistycznego, Polski Walczącej, to dla nich czas heroiczny, gdy postawy były jednoznaczne. I jednoznaczne ofiary, które dla obecnej młodzieży nie poszły na marne. Jest bardzo silny trend przeczesywania przez młodych ludzi historii: szukają wiedzy na własną rękę, w bibliotekach, internecie i robią to umiejętnie, systematycznie. Wielu z młodych pasjonatów mogłoby zawstydzić swoją wiedzą niejednego historyka.
Są tacy, którzy np. odszukują groby powstańców wielkopolskich, śląskich czy warszawskich. Są pochowani w bardzo różnych miejscach, ich groby są często zaniedbane, opuszczone, nie ma najbliższej rodziny. Zarządy cmentarzy wystawiają tablice, że grób jest opuszczony, nie opłacony i za rok będzie likwidacja. Oni je odnajdują, robią zbiórki społeczne, kupują miejsce na następne lata, albo otrzymują pomoc od władz lokalnych, perswadując, że to nie groby prywatne, lecz pomniki naszej wspólnej przeszłości. To niezwykłe, to, co oni robią, a robią to z własnej woli, spontanicznie i skutecznie. Dla tych młodych ludzi historia jest wciąż żywa.

wd







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz